Diabelska Alternatywa - Forsyth Frederick (читать книги онлайн бесплатно полностью без .TXT) 📗
Munro wszedl do sekcji szyfrow. “Jego” czlowiek juz czekal i dostrzegl go natychmiast. Przeszli razem do malego pomieszczenia sasiadujacego z glowna sala. Szyfrant, sprawiajacy (byc moze dzieki swym dwuogniskowym okularom) wrazenie czlowieka bardzo precyzyjnego i metodycznego, wyjal, przypiety na stale do jego paska, kluczyk i otworzyl nim specjalne urzadzenie dekodujace. Wsunal w nie depesze z Londynu, a maszyna niemal natychmiast wyplula przeklad. Szyfrant dyskretnie odwrocil glowe, gdy rezydent wywiadu zapoznawal sie z trescia depeszy.
Przeczytawszy ja do konca Munro usmiechnal sie. Jeszcze raz spojrzal na tekst, zeby zapamietac dokladnie wszystkie szczegoly i natychmiast wrzucil szyfrogram prosto do krajarki, ktora zamienila cienki papier niemalze w pyl. Podziekowal szyfrantowi i wyszedl, ogromnie ucieszony. Barry Ferndale poinformowal go wlasnie, ze radziecko-amerykanski traktat bedzie wkrotce podpisany, mozna wiec pozwolic “Slowikowi” na krotki wyjazd z ZSRR na wybrzeze rumunskie, gdzie przygotowano mu dyskretne, ale bardzo serdeczne powitanie i podziekowanie, miedzy 16 a 23 kwietnia. Dalej depesza podawala szczegoly planowanej operacji. Zadaniem Munro bylo teraz nawiazanie kontaktu ze “Slowikiem” oraz uzyskanie jego zgody na wyjazd i akceptacji planu, a nastepnie wyslanie potwierdzenia do centrali.
Po otrzymaniu osobistego poslania Maksyma Rudina, prezydent Matthews wyslal krotka notatke do Davida Lawrence'a: “Poniewaz jest to cos wiecej niz zwykle porozumienie w sprawie redukcji zbrojen, sadze, ze powinnismy raczej nazywac je traktatem. A poniewaz wszystko wskazuje na to, ze dokument ten bedzie podpisany w Dublinie, przejdzie do historii z pewnoscia jako “Traktat Dublinski”.
Lawrence porozumial sie w tej kwestii z rzadem Republiki Irlandzkiej, ktory zgodzil sie natychmiast, nie ukrywajac zadowolenia, ze wlasnie Irlandia bedzie miejscem uroczystego podpisania traktatu przez wysokich ranga przedstawicieli rzadow USA i ZSRR, Davida Lawrence'a i Dymitra Rykowa. Ustalono, ze uroczystosc odbedzie sie 10 kwietnia w Sali Swietego Patryka na Zamku Dublinskim. 16 marca, po tych ustaleniach prezydent Matthews odpowiedzial Maksymowi Rudinowi, wyrazajac zgode na proponowane miejsce i termin.
W gorach, w poblizu Ingolstadt, w Bawarii sa dwa duze kamieniolomy. Po zmroku 18 marca na terenie jednego z nich czterej zamaskowani mezczyzni, z ktorych przynajmniej jeden byl uzbrojony w pistolet, napadli i zwiazali nocnego straznika. Napastnicy, ktorzy, jak sie wydaje, dobrze wiedzieli, czego szukaja, wlamali sie do magazynu, skad skradli 250 kilogramow materialow wybuchowych oraz pewna ilosc detonatorow elektrycznych. Odjechali na dlugo przed switem. A poniewaz nastepnego dnia, 19 marca, byla sobota wolna od pracy, nieszczesny straznik prawie do poludnia czekal na uwolnienie i odkrycie wlamania. Wtedy tez dopiero wszczeto poszukiwanie sprawcow. Policja prowadzila sledztwo sumiennie. Biorac pod uwage, ze sprawcy najwidoczniej znali dobrze miejsce przestepstwa, poszukiwania zaczeto od sprawdzenia bylych pracownikow kamieniolomu. Policja poszukiwala osob podejrzanych o kontakty ze skrajna lewica. Ale nie zwrocono szczegolnej uwagi na zatrudnionego w tym kamieniolomie przed trzema laty czlowieka o nazwisku Klimczuk. Policjanci uznali bowiem, ze jest to nazwisko polskie, a nie ukrainskie.
Tymczasem juz w sobote wieczorem dwa samochody wiozace skradzione materialy wybuchowe powrocily do Brukseli. Granice niemiecko-belgijska na autostradzie Aachen – Liege przejechaly nie zatrzymywane. Weekendowe nasilenie ruchu bylo tego dnia wyjatkowo duze.
Pod wieczor 20 marca “Freya” pozostawila juz daleko za soba Senegal. Dystans dzielacy ja od Przyladka Dobrej Nadziei pokonala w dobrym tempie, dzieki sprzyjajacym poludniowo-wschodnim wiatrom i korzystnym pradom. Choc w Europie Polnocnej byl to jeszcze koniec zimy, na plazach Wysp Kanaryjskich wylegiwali sie juz turysci. Tego, co prawda, nie mozna bylo z “Freyi” dostrzec, statek przeplywal zbyt daleko na zachod od Wysp. Ale 21 marca o swicie oficerowie pelniacy wachte na mostku dostrzegli jednak wulkaniczny wierzcholek Pico de Teide na Teneryfie – pierwszy skrawek ladu, jaki widzieli, odkad zostawili za soba poszarpane brzegi Prowincji Przyladkowej. Kiedy jednak i kanaryjskie szczyty zniknely im z oczu, wiedzieli, ze jesli nie bedzie im dane zobaczyc szczytu Madery, nastepnym widokiem mijanych ziem beda dopiero swiatla latarni morskich ostrzegajace przed zbytnim zblizaniem sie do skalistych brzegow Mayo i Donegal.
Adam Munro przez caly tydzien czekal z niecierpliwoscia na spotkanie z kobieta, ktora kochal. Nie mial jednak zadnej mozliwosci, by spotkac sie z nia wczesniej, przed umowionym kontaktem, czyli przed poniedzialkiem dwudziestego pierwszego marca. Spotkanie ze “Slowikiem”, jak niegdys z “Perkozem”, mialo sie odbyc na terenie Wystawy Osiagniec Gospodarki Narodowej, tym razem w miejscu, gdzie ten ogromny, liczacy 238 hektarow parkow i terenow wystawowych obszar, laczy sie z centralnym Ogrodem Botanicznym Akademii Nauk ZSRR. Znalazl ja tutaj, oczekujaca na niego w zacisznym, oslonietym arboretum, kiedy dotarl tu prawie w samo poludnie. Chcial ja pocalowac, ale ryzyko, ze zauwazy to przypadkowo jakis przechodzien, bylo zbyt duze. Przekazal jej wiec tylko z kontrolowanym, jak zwykle lekkim podnieceniem wiadomosci z Londynu. Sluchala ich rozradowana.
– Ja tez mam dla ciebie dobra wiadomosc – powiedziala. -W pierwszej polowie kwietnia udaje sie do Bukaresztu, na zjazd rumunskiej Partii albo, jesli wolisz,,,z bratnia wizyta”, delegacja naszego Komitetu Centralnego. Mam jechac z nimi. Sasza zaczyna ferie 29 marca, do Bukaresztu lecimy 5 kwietnia. Po dziesieciu dniach spedzonych w miescie nikt sie nie bedzie dziwil, ze chce znudzonego chlopca zawiezc na tydzien nad morze.
– A wiec ustale date przerzutu na poniedzialek osiemnastego kwietnia. Bedziesz w ten sposob miala kilka dni na przygotowania w Konstancy. Musisz wynajac albo pozyczyc od kogos samochod. I zaopatrzyc sie w mocna latarke. A teraz, kochana, kilka szczegolow, ktore musisz zapamietac, zeby nie bylo zadnej pomylki.
Na polnoc od Konstancy jest kapielisko nadmorskie Mamaia, do ktorego przyjezdzaja grupy wycieczkowe z Zachodu. Wieczorem osiemnastego pojedziecie z Konstancy droga przez Mamaie. Dokladnie szesc mil za Mamaia od glownej nadbrzeznej szosy, prowadzi w prawo wiejska droga w kierunku plazy. Na koncu tej drogi zobaczysz niska kamienna wiezyczke, w dolnej czesci pomalowana na bialo. To taki znak orientacyjny dla rybakow. Zostaw samochod jak najdalej od drogi i zejdz po wydmie na plaze. O drugiej w nocy zobaczysz na morzu swiatlo. Trzy blyski dlugie i trzy krotkie. Wtedy wezmiesz latarke… reflektor oslon kartonem – i skierujesz ja dokladnie tam, skad zobaczysz swiatla. Odpowiedz nadanym w odwrotnej kolejnosci sygnalem: trzy krotkie, trzy dlugie. Wtedy przyplynie po ciebie i Sasze motorowka. Na pokladzie bedzie czlowiek mowiacy po rosyjsku i dwoch komandosow. Zeby potwierdzic swoja tozsamosc posluzysz sie haslem: “Slowik spiewa na Berkeley Square”. Wszystko zapamietalas?
– Tak… Adam, gdzie wlasciwie jest Berkeley Square?
– W Londynie. Jest piekny tak jak ty. I jest tam bardzo duzo drzew.
– A slowiki tez sa?
– Jesli wierzyc piosence, to jeden kiedys tam bywal. Och, kochana. To juz tak blisko. Tylko cztery tygodnie. Kiedy przyjedziemy do Londynu, pokaze ci Berkeley Square.
– Adam – zasepila sie nagle – powiedz, czy uwazasz, ze zdradzilam swoj narod, ze zdradzilam Rosje?
– Nie – odpowiedzial z przekonaniem. – Nie zdradzilas. To wasi przywodcy omal nie zdradzili narodu. Gdybys nie zrobila tego, co zrobilas, Wiszniajew i twoj wujaszek mogliby naprawde rozpetac te swoja wojne. A ta ich wojna zniszczylaby i Rosje, i Europe Zachodnia, i Anglie, i prawie cala Ameryke. Nie, nie zdradzilas swojego narodu.
– Ale oni nigdy tego nie zrozumieja, nigdy mi nie wybacza – w jej oczach pokazaly sie lzy. – Zawsze juz beda nazywac mnie zdrajczynia. Zawsze juz bede banitka.
– Sluchaj, moze kiedys, jeszcze za naszego zycia, caly ten obled sie skonczy. Moze ktoregos dnia bedziesz mogla wrocic… Posluchaj, kochanie, nie mozemy tu zbyt dlugo siedziec – zmienil nagle temat – wiec tyli o jeszcze jedno: musze miec numer twojego prywatnego telefonu. Tak, umowilismy sie, ze nie bede nigdy dzwonil. Ale teraz trace z toba kontakt az do czasu, kiedy bedziesz bezpieczna na Zachodzie. Jesli… choc to bardzo malo prawdopodobne… nastapi jakas zmiana w planach albo w dacie, musze miec sposob, zeby ci to przekazac. Jesli zadzwonie, przedstawie sie jako twoj przyjaciel Grigorij i bede przepraszal, ze nie moge przyjsc na przyjecie. Jesli odbierzesz taki telefon, wyjdz natychmiast z domu i jedz do mnie. Bede czekal na parkigu pod hotelem “Mozajskim”, na koncu Prospektu Kutuzowa.
Zgodzila sie latwo i dala mu swoj numer. Pocalowal ja w policzek.
– Do zobaczenia w Londynie, Walu – powiedzial na pozegnanie. Idac parkowa aleja, myslal juz o tym, ze bedzie musial zlozyc dymisje, a przedtem przezyc atak zimnej wscieklosci Sir Nigela – kiedy okaze sie, ze “Slowik” to nie Anatol Kriwoj, ale kobieta, i w dodatku jego, Adama Munro, przyszla zona. Ale wtedy bedzie juz za pozno, by cokolwiek zmienic czy odwolac – nawet dla tajnych sluzb Jej Krolewskiej Mosci.
Ludwig Jahn z coraz wiekszym lekiem patrzyl na dwoch mezczyzn, ktorzy zajeli jedyne krzesla w jego malej, ale schludnej kawalerce w Weddingu, dzielnicy Berlina Zachodniego, zamieszkanej glownie przez robotnikow. Goscie mieli w twarzach cos, co juz kiedys, dawno temu widzial, i czego mial nadzieje nigdy wiecej nie ogladac.
Ten, ktory mowil, byl niewatpliwie Niemcem. Jahn nie mial co do tego watpliwosci. Nie wiedzial oczywiscie, ze ow czlowiek to major Schulz z tajnej policji wschodnioniemieckiej, budzacej groze Staatssicherheitsdienst, w skrocie: SSD. Ludwig nie slyszal nigdy tej nazwy, ale domyslal sie, czym sie ci ludzie zajmuja.
Domyslal sie tez, ze SSD ma dokladne dossier wszystkich Niemcow z NRD, ktorzy uciekli na Zachod i na tym wlasnie polegal jego problem. Trzydziesci lat temu jako osiemnastolatek, Ludwig Jahn bral udzial w strajku robotnikow budowlanych w Berlinie Wschodnim, ktory przerodzil sie we wschodnioniemieckie powstanie. Mial szczescie. Zostal wprawdzie wylegitymowany podczas oblawy, zorganizowanej przez rosyjska milicje i jej niemieckich pomocnikow, ale nie zatrzymano go na dlugo. Do dzis pamietal jednak odor aresztu sledczego i szczegolny wyraz twarzy ludzi, ktorzy go wtedy przesluchiwali. Goscie, ktorzy odwiedzili go w domu 22 marca, trzydziesci lat po tamtych wydarzeniach, mieli dokladnie ten sam wyraz twarzy.