Diabelska wygrana - Kat Martin (читать книги полностью без сокращений TXT) 📗
Nie oczekiwala, ze podniecenie znowu pochwy¬ci ja w swoje szpony tak gwaltownie, lecz przenik¬nelo jej cialo i po chwili polaczyla sie zDamienem w drzacej rozkoszy az do utraty tchu, az do wyczerpania i nasycenia.
Usatysfakcjonowana polozyla sie u jego boku, a on objal ja ramionami. Wkrotce zasnela, lecz obudzila sie, czujac, jak Damien delikatnie potrzasa jej ramlemem.
– Co sie stalo? – krzyknela i usiadla na lozku.
Ujrzawszy niepokoj na jego twarzy, poczula przy¬spieszone bicie serca.
– Wojsko. Do miasta przyjechal oddzial napole¬onskich huzarow. Przeszukuja wszystkie gospody i zajazdy. Musimy uciekac.
– Boze milosierny… – nie powiedziala jednak nic wiecej, tylko pospiesznie wstala i wlozyla pro¬ste ubranie. Szybko splotla wlosy w jeden dlugi warkocz, wlozyla pantofle, chwycila peleryne, kto¬ra Damien narzucil jej na ramiona i owinal nia sta¬rannie, gdy wychodzili z pokoju.
W korytarzu czekal na nich Joseph, ciemnowlo¬sy, niski, ale mocno zbudowany mezczyzna. Filco¬wa czapke z daszkiem naciagnal mocno na szero¬kie czolo. Niektorzy powiedzieliby zapewne, ze jest prostym czlowiekiem, ale mial w sobie pewien urok i byl bez miary, a nawet fanatycznie oddany SL Owenowi.
– Ile mamy czasu? – spytal go Damien.
– Obawiam sie, ze niewiele. Woz czeka w alei.
– Zabierz ja. Ja sprawdze, co sie dzieje przed domem, i dolacze do was przez kuchenne drzwi.
Joseph bez wahania wykonal polecenie, stanow¬czym gestem ujmujac Alekse za ramie i prowadzac ja ku tylnym schodom" gdzie znajdowalo sie wyj¬scie do alei. Spojrzala jeszcze przez ramie i po chwili krzyknela glosno na widok czterech zol¬nierzy, ktorzy wdarli sie do srodka przez tylne drzwi.
– Uciekaj do wozu! – rozkazal Joseph. Gniewne spojrzenie w jego oczach czynilo go jeszcze bar¬dziej dzikim.
Zerknela w gore schodow, po ktorych juz gnal Damien, rzucajac sie do walki. Przywarla plasko do sciany, by maz mogl ja minac w pelnym biegu. Joseph uderzyl pierwszego zolnierza w brzuch, a gdy tamten zgial sie wpol, poprawil ciosem w szczeke, od ktorego huzar przewrocil sie na zie¬mie. Drugiego z napastnikow wyrznal prosto w nos, zalewajac go krwia, po czym obaj zaczeli okladac sie piesciami.
Skaczac po dwa stopnie, Damien starl sie z trzecim zolnierzem, otrzymujac cios w zebra, po kto¬rym wykrzywil twarz w grymasie bolu. Potem szybko wykonal unik, by zejsc z linii uderzenia wy¬mierzonego przez czwartego mezczyzne, i znowu odwrocil sie do trzeciego, ktory wyciagnal szable z pochwy u pasa.
Damien! – wrzasnela Aleksa w momencie, gdy ten kopnal wysokiego zolnierza butem, posylajac go na schody. Uderzywszy mocno w stopnie, zawyl z bolu i opadl bezwladnie na ziemie Jego czerwo¬no-granatowy mundur byl ubrudzony ziemia z buta Damiena.
Falon chwycil rekojesc lezacej na ziemi szabli i szybkim ruchem odparowal ciecie czwartego huza¬ra. W powietrzu rozlegl sie dzwieczny brzek metalu.
Biegnij do wozu! – rzucil rozkazujaco Damien. Uciekaj z miasta, pozniej do ciebie dolaczymy! Stal uderzala o stal, gdy potykali sie w waskim, ograniczajacym ruchy przejsciu.
Joseph zamachnal sie piescia na zaprawionego w boju zolnierza, posylajac go na kolana, ten jed¬nak szybko wstal, by kontynuowac walke Obaj by¬li juz pokryci krwia. Joseph mial rozerwana koszu¬le na piersi, ubrudzony mundur zolnierza rozdarl sie na boku.
Z prawej strony Damien sparowal atak czwarte¬go wojaka, po czym uderzyl szabla z gory, celujac w glowe, tamten jednak zablokowal cios i sarn ude¬rzyl, rozcinajac koszule na ramieniu Damiena. W miejscu uderzenia, gdzie ostrze rozcielo skore, pojawila sie krew. Aleksa zakryla sobie reka usta, by stlumic krzyk.
Damien caly czas walczyl, lecz zaczynal tracic si¬ly. Bol w zebrach stawal sie nie do zniesienia, oddy¬chal coraz gwaltowniej i szybciej. Lek o Alekse do¬dawal mu sil. Spojrzal w strone, gdzie przed chwila stala, i nie zobaczyl jej, a gdy znow odwrocil glowe, ujrzal, jak podnosi ogromna donice i wali nia w glo¬we scierajacego sie z nim zolnierza. Ten upuscil szable i przewrocil oczami, cofnal sie o kilka kro¬kow i padl nieprzytomny u stop Darniena.
Tymczasem Joseph ostatnim ciosem powalil swojego przeciwnika, ten przewrocil sie, z jekiem zamknal powieki i juz nie wstal.
Joseph usmiechnal sie zawadiacko do Damiena, mrugnal tez odwaznie w kierunku Aleksy.
– Mysle, mon amis, ze czas w droge.
Damien bez wahania chwycil zone za reke i po¬ciagnal na zewnatrz. Byl wsciekly, ze go nie poslu¬chala, ale mial tez wszelkie powody, aby byc jej za to nieposluszenstwo wdziecznym.
– Ach, ty mala lisico – szepnal, gdy ukladali sie w wozie pod brezentem. Owieczek juz nie bylo"ale pozostalo siano wraz z wonia owczego lajna i wil¬gotnej welny. – Kiedy ty sie w koncu nauczysz slu¬chac moich polecen? – Lecz natychmiast pocalo¬wal ja w tyl szyi, gdy legla przed nim wtulona wen jak lyzeczka w lyzeczke.
– Bardzo prosze – odparla, gdy Joseph wspial sie na koziol i po chwili woz ruszyl z miejsca.
Czul, jak Aleksa sie usmiecha, sam tez uniosl ka¬ciki ust.
Po chwili usmiechy przygasly. Nie odzywali sie, tylko nasluchiwali turkotu kol, czujac w kosciach kazda nierownosc wyboistej drogi. Wrocilo napie¬cie. Damien czul pod reka, jak mocno bije serce Aleksy. Podobnie bilo jego wlasne serce.
Dziesiatki francuskich zolnierzy przeszukiwaly miasto. Musieli dostac sie na polnoc, zanim ich lodz wyplynie w morze, a w tej sytuacji nie mogli jechac goscincem. Wciaz wiele elementow ich pla¬nu moglo sie nie powiesc, lecz Damien czul, ze z Aleksa u boku jest w stanie pokonac kazda przeszkode
Moze wlasnie ta wiara pomogla im dotrzec bez przeszkod do malej, oslonietej zatoczki kolo Etre¬taL Do polnocy pozostalo dwadziescia minut. Tyle samo brakowalo do wyplyniecia lodzi.
Jeszcze dwadziescia minut i byloby za pozno.
U dalo sie – wyszeptala cicho Aleksa. Stali na plazy przed mala lodzia zaglowa, ktora miala ich zabrac do Anglii. – Az trudno mi w to uwierzyc.
Nachylil sie i pocalowal ja
– Jedzmy wiec do domu.
Aleksa ze lzami w oczach pozegnala sie z Josephem, ktory z usmiechem przesunal na glowie fil¬cowa czapke. Damien uscisnal mu prawice i po¬mogl zonie wsiasc na poklad.
Zaloga skladala sie zaledwie z trzech mezczyzn.
Przekazali przybyszom wykradzione przez Alekse i St. Owena plany i dziewczyna natychmiast przyci¬snela je mocno do piersi. Zeglarze zepchneli lodz na wode i chwycili za wiosla. Napinajac miesnie z calych sil, pokonywali fale za fala, kierujac sie na pelne morze. Woda chlupotala glosno o kadlub, gdy przedzierali sie przez strefe przyboju ku dajacej bezpieczne schronienie ciemnosci.
Do rana beda w domu!
Damien objal Alekse w talii, a ona opada glowe na jego ramieniu.
– Jestes wspaniala nagroda, lady Falon – szep¬nal, muskajac ustami je wlosy. – Nagroda, ktora bede holubic do konca mojego zycia.
Odwrocila sie, a wtedy zauwazyl w jej oczach lzy.
– Kocham cie – powiedziala cicho.
Pocalowal ja z cala miloscia, ktora mial w sercu.
Teraz byla juz jego. Nigdy nie pozwoli jej odejsc.
– Kocham cie od chwili, gdy przyszlas do mnie do tego zajazdu. Nigdy nie zapomne twojej odwa¬gi ani ognia w twoich cudownych zielonych oczach.
Nachylila sie z kolejnym pocalunkiem. Zastana¬wial sie, czy i ona kocha go od tak dawna. Moze wlasnie dlatego zgodzila sie go poslubic. Niewaz¬ne, czy to byla prawda, ale na te mysl poczul sie szczesliwy. Otulil peleryna ich oboje i przytulil zo¬ne do piersi.
Spogladajac na wode, usmiechnal sie w ciem¬nosc i puscil wodze fantazji, snujac wizje szczesli¬wej przyszlosci w ich wspolnym domu.