Diabelska wygrana - Kat Martin (читать книги полностью без сокращений TXT) 📗
– A wiec nadal jestes wsrod zywych. To dobrze, majorze, bo mam dla ciebie interesujace wiado¬mosci.
– Nic, co powiesz, nie jest w stanie mnie zainte¬resowac, Victor. – Popatrzyl na swoich oprawcow przez opadajace powieki. Bolaly go wszystkie ko¬sci, zebra, miesnie i stawy. Nie chcial patrzyc na sciany, bo wiedzial, co tam jest. Gdyby to zro¬bil, przerazenie pomogloby go zlamac. To wszyst¬ko bylo czescia ich gry.
A w kwestii pozyskiwania informacji… Sierzant doskonale znal sie na sW9jej robocie.
– Wiec uwazasz, ze nie wiem nic interesujacego
– rzekl Lafon. – Ale moze zaciekawi cie informacja, ze gdy ty byles… zajety tutaj, twoja zoneczka uciekla z kochankiem.
Damien uniosl brwi.
– Naprawde? A ktoryz to kochanek?
– Jules St. Owen. – Lafon dal mu chwile, zeby to sobie rozwazyl. – N a pewno go sobie przypominasz: przystojny blondyn, bardzo bogaty i wplywowy. Wi¬dywala sie z nim regularnie od pewnego czasu.
– Chyba zwariowales, jesli myslisz, ze w to uwierze.
– Tak? St. Owena widziano kilka razy przed waszym domem, a nasi ludzie sledzili twoja zone, kto¬ra dwukrotnie wybrala sie z nim na randke do Cafe de Valois. – Pulkownik wszedl w krag swiatla, pa¬dajacego z pochodni. – Pomysl o tym, Falon. Mo¬ze przypomnisz sobie, jak z nia tanczyl na cesar¬skim balu… jak zawsze umial ja wypatrzyc z pala¬cu generala Moreau. Skoro ja to zauwazylem, to ty na pewno tez. Przypomnij sobie… a moze dostrze¬zesz ziarno prawdy w moich slowach.
Cos sie w nim poruszylo. Z poczatku moze nie¬wielkie, niedajace podstaw do niepokoju ziarenko watpliwosci. Przynajmniej czesc z tego, co mowil Lafon, bylo prawda. Sto Owen byl wyraznie zainte¬resowany Aleksa, a w pewnym okresie Damien sa¬dzil, ze ona to zainteresowanie odwzajemnia.
Watpliwosci wciaz rosly, nabieraly groznych roz¬miarow, nie pozwalaly sie zignorowac.
– Po co mi to mowisz? Nawet gdyby to byla prawda, jaka ty mialbys z tego korzysc?
– Odpowiedzi na kilka naszych pytan. Teraz, gdy juz wiesz, jak lojalna jest twoja zona, moze powiesz nam prawde na temat swojej wlasnej lojalnosci. Chcemy wiedziec, od kiedy nas szpiegujesz.
– Pracuje dla ciebie, Victor. Od osmiu lat. Jesli nie wiesz tego, to jestes glupcem.
– Jestesmy sklonni pojsc na ugode. Ta kobieta zdradzila cie juz drugi raz. Zapomnij o niej i za¬cznij myslec o sobie. Odpowiedz na nasze pytania, a wtedy zastanowimy sie, czy cie wypuscic.
Damien splunal Lafonowi pod nogi.
– Idz do diabla!
– Sierzancie, moze ty przekonasz majora, zeby odpowiedzial na nasze pytania?
Lecz Damien nie myslal juz o serii brutalnych ciosow, ktore zaraz otrzyma. Myslal o Aleksie i o tym, ze Victor Lafon mowil prawde. Znal go od osmiu lat. Francuz nie byl klamca, a przynaj¬mniej nie umial klamac w przekonujacy ~posob. Aleksa wyjechala ze?t. Owenem. Pozostawalo jednak pytanie: dlaczego?
Dostal pierwszy cios w zoladek i poczul w glowie przyprawiajacy o mdlosci bol. Lecz nadal potrafil myslec tylko o zonie i Sto Owenie. A moze Jules dowiedzial sie o aresztowaniu, zrozumial, co grozi Aleksie, i pojechal, zeby jej pomoc? To calkiem mozliwe, chociaz wydawalo sie malo prawdopodobne, aby tak szybko dotarla do niego ta alarmu¬jaca wiadomosc. A nawet gdyby chcial pomoc, dla¬czego mialby to robic? Dlaczego ryzykowalby zy¬cie dla kobiety, ktora ledwie zna?
Pozostawala kwestia spotkan, o ktorych wspo¬mnial Lafon. Dlaczego jezdzila do tej kawiarni? Czy byl jeszcze jakis inny powod oprocz tego, co wydedukowal Lafon?
Piquerel walnal go piescia w szczeke, az glowa Damiena odskoczyla do tylu. Stracil na chwile swiadomosc, ktora zaraz wrocila, a z nia wizerunek Aleksy. Usmiechala sie do niego lagodnie, dzieku¬jac za pomoc, ktora okazal Jeanowi-Paulowi. Dla¬czego jezdzila do St. Owena? Czy naprawde zosta¬la jego kochanka? Te pytania nie dawaly mu spo¬koju, sprawialy, ze chcial znowu pograzyc sie w ciemnosci.
Lecz odpowiedz nadeszla szybko i gwaltownie:
bo Aleksa wciaz mu nie ufala. Bo chociaz zalezalo mu na jej zaufaniu, sam nie byl w stanie zaufac jej do konca.
Chciala wrocic do domu. Moze St. Owen obiecal jej w tym pomoc. Byl wlascicielem kilku stat¬kow, wiec mogl to zorganizowac. Jules byl dobrze znanym uwodzicielem, wiec doskonale wiedzial, co powiedziec kobiecie. A mimo calej swojej od¬wagi Aleksa wciaz byla naiwna.
Pomyslal o nich razem i poczul sie tak, jakby ktos wbil mu noz w samo serce. Moze St. Owen za¬bierze ja do Anglii. Moze zamierzal tam zostac ra¬zem z nia. A moze po prostu chcial ja uwiesc, po¬bawic sie nia jakis czas, az mu sie znudzi, a potem porzucic.
Damien otrzymal kolejny cios w brzuch, po ktorym zgial sie wpol, lecz ten bol nie mogl sie rownac z cierpieniem, jakie odczuwal w sercu. Ogarniala go coraz wieksza gorycz, meka, ktora wypychala mu z pluc cale powietrze, ktora zaciskala mu gar¬dlo.
J ego wlasny los nie mial znaczenia. Bal sie tylko o Alekse. Nie wiedzial, gdzie jest, czy kiedykol¬wiek wroci do domu.
Nie wiedzial takze, co zaszlo miedzy nia i St. Owe¬nem, lecz w pewien sposob to takze przestalo byc istotne. Mial swiadomosc, ze on sam jest za wszyst¬ko odpowiedzialny, ze najbardziej ze wszystkiego na swiecie pragnie, aby Aleksa byla bezpieczna.
Wiedzial jedno: bez wzgledu na to, jak bardzo chcialby wszystko zmienic, juz nigdy wiecej nie zo¬baczy swojej pieknej zony.