Tajemnica Gadajacej Czaszki - Hitchcock Alfred (читаемые книги читать онлайн бесплатно полные txt) 📗
– Tak mowiono. Podobno radzila ludziom w ich problemach. Lecz Guliwer posunal sie za daleko. Sokrates zaczal doradzac posuniecia na gieldzie i tym podobne. Niektorzy poniesli duze straty i zawiadomili policje. Guliwera oskarzono o nielegalne wrozbiarstwo i osadzono w wiezieniu.
Przesiedzial w nim prawie rok. Kiedy wyszedl, porzucil magie i wrozenie i znalazl sobie posade urzednika. Az tu pewnego dnia… puff! Po prostu zniknal. Rozeszly sie pogloski, ze jakies czarne typy o niego pytaly… ale nikt nie wie dlaczego. Moze bandytom zalezalo na nim i na Sokratesie, i znikajac chcial przed nimi uciec.
– Ale kufra ze soba nie zabral – powiedzial Jupiter, przygryzajac dolna warge, co zawsze wskazywalo na intensywna prace jego zwojow mozgowych. – To by oznaczalo, ze albo cos mu sie stalo, albo musial uciekac bez chwili zwloki.
– Sluszne rozumowanie – przyznal Fred. – Byc moze mial wypadek i nigdy nie odzyskal swiadomosci.
– Zaloze sie, ze z tego samego powodu Maksymilian szukal kufra – odezwal sie Pete. – Chcial poznac tajemnice czaszki, by wykorzystac ja do wlasnych wystepow. Moze rzeczywiscie byl przyjacielem Guliwera, ale uwazal, ze skoro Guliwer zniknal, to mozna przejac jego magiczne sztuczki.
– Maksymilian? – zapytal Fred Brown.
Jupiter opowiedzial o wczesniejszej wizycie wysokiego, chudego maga.
– Skoro chcial kupic kufer, to z pewnoscia nie mial nic wspolnego z jego kradzieza – stwierdzil Fred. – Ciekawe, czy zlodzieje liczyli na to, ze Sokrates bedzie dla nich pracowal. No, ale to juz jest bez znaczenia. Mialem nadzieje, ze znajde tu dobry material na artykul i zrobie wam zdjecie razem z czaszka. Jupiter moglby sie przebrac w stroj Guliwera. Ale to juz niemozliwe. No, czas na mnie. Milo bylo was znowu zobaczyc.
Fred Brown odjechal. Jupiter siedzial ze smutna mina.
– To mogla byc wspaniala tajemnica do zbadania – powiedzial. – zaluje, ze kufer zniknal.
– A ja nie – odparl Pete. – Jesli o mnie chodzi, to wole sie trzymac z daleka od kufrow z gadajacymi czaszkami. Nie chce miec z nimi nic wspolnego. A w ogole to jak czaszka moze mowic?
– To wlasnie czesc tajemnicy – usmiechnal sie Jupiter. – Ale teraz nie ma juz sensu zastanawiac sie nad tym, poniewaz… O! Wraca wuj Tytus.
Na plac wjechala wielka ciezarowka wypelniona zlomem. Wyskoczyl z niej wuj Jupitera i podszedl do chlopcow.
– Ciezko pracujecie, co? – mruknal i puscil do nich oko. – Dobrze, ze nie ma tu ciotki Matyldy. Zaraz by wam znalazla cos do roboty. Wygladacie na zamyslonych. O czym tak dumacie?
– Rozmyslamy o kufrze, ktory zniknal zeszlej nocy – odpowiedzial Jupiter. – Wlasnie dowiedzielismy sie o nim czegos ciekawego.
– Ach, o tym kufrze – zachichotal wuj Tytus. – Wiec nie odnalazl sie?
– Nie, skad – odparl Jupiter. – Nie sadze, zebysmy go jeszcze kiedys zobaczyli.
– Nie bylbym tego taki pewien – powiedzial wuj Tytus. – Czyz nie jest to kufer magika? Moze udaloby nam sie sprowadzic go z powrotem przy pomocy czarnej magii?
Chlopcy spojrzeli na wuja Tytusa z uwaga.
– Co masz na mysli, wuju? – zapytal Jupiter. – Jakie czary moglyby go tu sprowadzic?
– Moze takie – powiedzial wuj Tytus z tajemnicza mina. Strzelil palcami trzy razy, obrocil sie dookola z zamknietymi oczami i zanucil: – Abrakadabra, kufer zagubiony. Abrakadabra kufer znaleziony. A wiec czary rzucone. Jesli nie zadzialaja, moze sprowadzimy kufer przy pomocy logiki.
– Logiki? – powtorzyl Jupiter zdumiony. Jego wuj byl wesolym czlowiekiem lubiacym zartowac. Wygladalo na to, ze teraz stroi sobie z nich zarty. Ale do konca Jupe nie byl o tym przekonany.
– Jupiterze, lubisz zagadki i tajemnice – powiedzial Tytus Jones. – Lubisz je rozwiazywac przy pomocy logicznego rozumowania. Zastanow sie wiec nad wydarzeniami ubieglej nocy. Opowiedz mi o nich.
– No, wiec… – zaczal Jupiter, wciaz glowkujac, do czego wlasciwie wuj zmierza – poszlismy wszyscy w strone zlomowiska. Wybieglo z niego dwoch mezczyzn, ktorzy wskoczyli do samochodu i odjechali. Kufer zniknal.
– A wiec to oni go ukradli, czy tak? – spytal wuj.
– To musieli byc oni – odparl Jupiter. – Wlamali sie tutaj… chwileczke! – krzyknal chlopiec. Jego pucolowata twarz lekko porozowiala z emocji. – Kiedy nadeszlismy, oni wciaz przeszukiwali zlomowisko, nie mogac najwyrazniej znalezc kufra. Potem uciekli do samochodu i odjechali. Ale kiedy biegli, nie mieli przy sobie kufra. Jak wiec mogli go ukrasc? Gdyby mieli kufer w samochodzie, nie kreciliby sie tutaj. A poniewaz nie wyniesli go, to nie oni byli zlodziejami. Wniosek jest tylko jeden. Kufer ukradziono, zanim ci dwaj przyjechali do skladu zlomu!
Pan Jones zachichotal.
– Jupiterze – powiedzial – jestes bystrym chlopcem. Ale czasem dobrze robi przekonanie sie, ze nie jestesmy tacy madrzy, za jakich sie mamy. Moze nie wzielismy pod uwage jeszcze jednego wniosku. Moze kufer wcale nie zostal ukradziony. Moze ci dwaj po prostu go nie znalezli.
– Ale ja przeciez postawilem go kolo biura – powiedzial Jupiter. – Na samym widoku. Powinienem byl zamknac go w przyczepie, ale nie sadzilem, ze ma jakakolwiek wartosc.
– Poszedles sie umyc przed kolacja, a ja z Hansem zaczalem zamykac wszystko przed noca – powiedzial Tytus Jones. – Pomyslalem sobie “Przeciez to kufer magika. Aleby sie Jupiter zdziwil, gdyby tak kufer zniknal jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki! Mialby okazje przecwiczyc swoje detektywistyczne umiejetnosci w poszukiwaniu go”. I zrobilem ci maly kawal, Jupiterze. Schowalem kufer. A kiedy nakrylismy tych niedoszlych zlodziei, postanowilem zostawic kufer w ukryciu az do rana na wypadek, gdyby zlodzieje chcieli sprobowac jeszcze raz. Zamierzalem ci o tym powiedziec. Potem postanowilem sprawdzic, czy sam do tego dojdziesz. Chcialem troche pobudzic do pracy twoje szare komorki.
– Schowal go pan? – krzyknal Bob. – Gdzie, panie Jones?
– Gdzie? – powtorzyl za nim jak echo Pete.
– A gdzie mozna schowac kufer tak, by nikt go nie zauwazyl? – spytal pan Jones.
Jupiter zaczal sie rozgladac uwaznie po otoczeniu. Przygladal sie stosom drewna, starych maszyn i innych przedmiotow wypelniajacych sklad. Kufer mogl byc schowany praktycznie wszedzie. Jednak wzrok Jupitera zatrzymal sie na jakims przedmiocie opartym o sciane. W tym miejscu do muru dobudowano szeroki dach, pod ktorym trzymano co cenniejsze przedmioty. Stanowil dobra oslone przed deszczem, rzadko, co prawda, padajacym w Poludniowej Kalifornii.
W jednym miejscu stalo tu rzedem z pol tuzina starych kufrow z ciezkimi okuciami. Wszystkie w dobrym stanie i wszystkie potezne.
– Idealna kryjowka dla malego kufra to duzy kufer! – wykrzyknal Jupiter. – Czy tez na to wpadles, wuju?
– Mozesz sprawdzic – zaproponowal wuj Tytus.
Jupiter ruszyl w tamta strone. Ale Pete wyprzedzil go i z rozmachem otworzyl pierwszy kufer. Byl pusty. Jupiter otworzyl nastepny. Ten tez byl pusty, podobnie jak trzeci i czwarty.
Kiedy doszli do piatego, przylaczyl sie do nich Bob. Otworzyli piate wieko i znieruchomieli.
W srodku wielkiego kufra stal tajemniczy “Guliwer Wielki”.