Tajemnica Gadajacej Czaszki - Hitchcock Alfred (читаемые книги читать онлайн бесплатно полные txt) 📗
– Jeszcze tylko jedna rzecz mnie intryguje. Czy Sokrates – gadajaca czaszka – rzeczywiscie do was przemowil? A jesli tak, to w jaki sposob? Na czym polegal ten sekret? Czyzby sily nadprzyrodzone?
– Nie – odparl Jupiter. – Nie bylo w tym zadnych sil nadprzyrodzonych. Praca magika polega w gruncie rzeczy na sztuczkach. Sokrates jest jedna z takich sztuczek. Guliwer byl dobrym brzuchomowca. Poczatkowo wlasnie w ten sposob uzyczal glosu Sokratesowi. Pozniej ludzie zaczeli cos podejrzewac, wiec znalazl sposob, by kierowac Sokratesem na odleglosc. Kupil malenkie urzadzenie nadawczo-odbiorcze. Wie pan, jak male potrafia teraz byc te cacka…
– I wmontowal je w czaszke? – zapytal pan Hitchcock. – Alez, Jupiterze, jakos trudno mi uwierzyc, abys nic nie zauwazyl. Przeciez ogladales czaszke kilkakrotnie.
– No, wlasnie. Obejrzalem Sokratesa bardzo dokladnie. I tutaj Guliwer wykazal wielka pomyslowosc. Wmontowal bowiem urzadzenie w podstawke z kosci sloniowej tak, by bylo niewidoczne.
– Cos podobnego! Bystry gosc z tego Guliwera! Ale mow dalej – poprosil pan Hitchcock.
– Nadajnik dzialal jak mikrofon. To znaczy, kiedy stawialismy Sokratesa na podstawce, Guliwer slyszal wszystkie odglosy w zasiegu pieciuset stop. Przebrany za kobiete – ale nie za Cyganke – czesto krecil sie po skladzie, odkad ustalil, ze znajduje sie tam kufer. W uchu mial maly odbiornik ukryty pod peruka, a w ozdobnej broszy przypietej do sukienki – mikrofon… Slyszal wiekszosc naszych rozmow. Poczatkowo nie zamierzal do nas mowic, ale raz zdarzylo mu sie niespodziewanie kichnac. Wtedy wzielismy to za kichniecie Sokratesa.
Owej nocy, kiedy zabralem Sokratesa do mojego pokoju, Guliwer schowal sie w poblizu domu. Odczekal, az zgasze swiatlo, i przemowil przez Sokratesa. Wtedy to przekazal mi tajemnicza wiadomosc, abym poszedl pod wskazany adres, gdzie spotkalem Zelde.
Nastepnego dnia, kiedy ciotka Matylda sprzatala moj pokoj i wygarnela Sokratesowi, co o nim mysli, Guliwer, ktory wszystko slyszal, nie mogl sie powstrzymac, by nie powiedziec “buuu!”.
– A wiec to cala tajemnica – powiedzial pan Hitchcock. – Za wszystkim stal Guliwer i mechaniczne urzadzenie, a nie czarna magia.
– Zgadza sie – potwierdzil Jupiter. – Poniewaz podczas naszych rozmow przewaznie mielismy Sokratesa przy sobie, Guliwer znal nasze dokonania i plany. Znal niemal kazdy nasz krok. Dzieki temu mogl przyjsc nam z pomoca, kiedy jej potrzebowalismy.
– No, coz. To byla trudna sprawa. Z przyjemnoscia napisze do niej wstep – powiedzial rezyser. – A moze macie juz cos nowego na oku?
– Jeszcze nie – odparl Jupiter, wstajac. – Ale oczy mamy szeroko otwarte. Bedziemy z panem w kontakcie.
Kiedy chlopcy wyszli, pan Hitchcock usmiechnal sie do siebie. Gadajaca czaszka! Ciekawe, z czym przyjda nastepnym razem!