Diabelska Alternatywa - Forsyth Frederick (читать книги онлайн бесплатно полностью без .TXT) 📗
– Panie prezydencie, prosze mnie wysluchac – powiedzial William Matthews. Mowil do malego mikrofonu ustawionego na jego biurku; tak wlasnie wygladal w rzeczywistosci ow slawny “czerwony telefon”, ktory w praktyce niewiele mial z telefonem wspolnego. Polaczenie bylo radiowe, a na koncach linii nie bylo sluchawek; wymyslne dekodery i wzmacniacze odtwarzaly glos odleglego rozmowcy przez glosnik; ludzie znajdujacy sie w Owalnym Gabinecie slyszeli w tym glosniku rowniez przyciszony glos rosyjskiego tlumacza, ktory tam, w Moskwie, przekazywal Rudinowi slowa amerykanskiego prezydenta.
– Maksymie Andrejewiczu, za starzy juz jestesmy obaj i zbyt wiele wlozylismy pracy w zapewnienie wzajemnego pokoju, aby to wszystko mialo pojsc na marne z powodu bandy mordercow gdzies na Morzu Polnocnym.
Minela dluzsza chwila, zanim z glosnika w Owalnym Gabinecie odezwal sie gruby glos Maksyma Rudina. Mowil po rosyjsku; siedzacy obok prezydenta mlody urzednik z Departamentu Stanu tlumaczyl blyskawicznie, rownie niskim glosem.
– Wynika z tego, drogi przyjacielu Williamie, ze musi pan zniszczyc ten statek i w ten sposob zlikwidowac sytuacje szantazu… Ja naprawde nie moge dopuscic zadnego innego rozwiazania.
Benson rzucil prezydentowi ostrzegawcze spojrzenie: nie mozna mowic Rudinowi, ze Zachod zna juz prawde o smierci Iwanienki.
– Rozumiem to – powiedzial Matthews do mikrofonu. – Ale ja z kolei nie moge zniszczyc tego tankowca. Tym samym zniszczylbym rowniez siebie. Poprosilem o te rozmowe, bo jest, byc moze, jeszcze inne wyjscie. Dlatego tak bardzo mi zalezy, zeby przyjal pan jeszcze dzisiaj mojego specjalnego wyslannika. Ten czlowiek jest juz w drodze do Moskwy. Leci szybkim samolotem wojskowym. I ma dla pana propozycje, ktora moze zadowolic nas obu.
– Jak sie nazywa ten Amerykanin?
– To nie Amerykanin, to Brytyjczyk. Nazywa sie Adam Munro. Cisza po tamtej stronie linii trwala tym razem troche dluzej. W koncu
Rudin zgodzil sie – ale w jego glosie nie bylo entuzjazmu.
– Prosze przekazac moim ludziom dane dotyczace lotu: wysokosc, szybkosc, trasa. Wydam polecenie, aby wpuszczono ten samolot, i osobiscie przyjme pana Munro zaraz po wyladowaniu. Spakojnoj noczi, William.
– Zyczy panu spokojnej nocy – powtorzyl tlumacz.
– Chyba zartuje – skomentowal Matthews i odwrocil sie do swoich doradcow. – Przekazcie im parametry lotu Blackbirda, a naszej zalodze zgode na kontynuowanie lotu.
Na pokladzie “Freyi” wybila polnoc. Porywacze i ich zakladnicy wkraczali w trzecia juz – i ostatnia – wspolna dobe. Kiedy zegary znowu wybija polnoc, Miszkin i Lazariew beda juz w Izraelu – albo tez “Freya” i wszyscy pozostali na niej ludzie nie beda juz istniec.
Drake, mimo iz przedtem zapowiadal, ze przeniesie sie do ktorejs z piecdziesieciu innych kabin, postanowil jednak pozostac w kajucie kapitana. Byl juz pewien, ze nie dojdzie do nocnego ataku komandosow na statek. Thor Larsen spogladal nan spode lba z drugiej strony stolu. Obaj przeciwnicy byli juz u kresu wytrzymalosci fizycznej. Larsen, walczac z ogarniajacymi go falami sennosci, ciagnal wciaz swoja gre na wycienczenie i przetrzymanie przeciwnika, drazniac go coraz to nowymi, prowokacyjnymi pytaniami. Najbardziej prowokacyjne i tym samym najskuteczniejsze, jak sie Larsen przekonal, bylo poruszanie kwestii rosyjskiej. Powracal wiec do tego tematu z uporem.
– Ani troche nie wierze w te panska masowa rewolte, panie Swoboda – mowil. – W ogole nie wierze w to, ze Rosjanie kiedykolwiek zbuntuja sie przeciw swoim wladcom. Chocby to byli zli wladcy, niekompetentni, prymitywni i okrutni. Wystarczy, ze wywolaja oni ducha jakiegos wroga zewnetrznego… i natychmiast moga liczyc na slepy patriotyzm Rosjan.
Przez chwile wydawalo sie, ze tym razem Norweg posunal sie za daleko. Dlon Swobody zacisnela sie na rekojesci pistoletu, twarz pobladla z wscieklosci.
– Niech szlag trafi taki patriotyzm! – wrzasnal, zrywajac sie na rowne nogi. – Rzygac mi sie chce, jak slysze tych zachodnich liberalow rozprawiajacych o wielkim rosyjskim patriotyzmie. I co to za patriotyzm, ktory karmi sie wylacznie gnebieniem innych narodow? A gdzie tu miejsce na m o j patriotyzm, panie Larsen? Na milosc Ukraincow do wlasnego, zniewolonego kraju? Na patriotyzm Gruzinow, Ormian, Litwinow, Estonczykow, Lotyszow? Czy oni juz w ogole nie maja prawa do patriotyzmu? Czy sa skazani na te wieczna i obrzydliwa milosc do Rosji? Ten caly rosyjski patriotyzm to oszustwo. To tylko szowinizm – i zawsze tak bylo, od czasow Iwana i Piotra. Wszystko- to istnieje tylko dzieki ciaglym podbojom i zniewalaniu sasiednich krajow.
Stal teraz nad Larsenem, wymachujac bronia, ochryply od krzyku. Opanowal sie jednak i wrocil na swoje krzeslo. Mierzac w Larsena pistoletem niczym palcem wskazujacym, powiedzial cicho:
– Kiedys, byc moze juz calkiem niedlugo, to rosyjskie imperium zacznie pekac. I wtedy ujawnia swoj patriotyzm Rumuni, Czesi, Polacy. Pojda w ich slady Niemcy i Wegrzy, Baltowie i Ukraincy, Gruzini i Ormianie. Imperium rosyjskie rozpadnie sie na kawalki – tak jak rozpadly sie imperia rzymskie i brytyjskie – po prostu dlatego, ze samowola wladcow stanie sie juz nie do zniesienia dla poddanych. Juz teraz, w ciagu najblizszej doby, ja sam mam szanse naruszyc te opoke… i zrobie to. A ktokolwiek wejdzie mi w droge, umrze. Rowniez panu radze wziac to pod uwage.
Opuscil pistolet. Mowil dalej, ale juz lagodniejszym tonem:
– Zreszta Busch zgodzil sie spelnic moje zadania, i tym razem sie nie wycofa. Tym razem Miszkin i Lazariew naprawde dotra do Izraela.
Larsen obserwowal mlodego terroryste z chlodnym wyrachowaniem. Sytuacja przed chwila rzeczywiscie byla grozna – tamten omal nie uzyl broni. Ale tez byl bliski dekoncentracji: jeszcze krok, a znalazlby sie w zasiegu dlugich ramion kapitana. Trzeba wiec nadal grac, nadal prowokowac, probowac wciaz na nowo; moze przed switem, w najtrudniejszej psychicznie godzinie, w koncu sie uda…
Superpilne i supertajne depesze wedrowaly juz od dluzszego czasu z Waszyngtonu do osrodka kontrolnego w Omaha, a stad do setek stacji radarowych, stanowiacych elektroniczne oczy i uszy Sojuszu Atlantyckiego, gesto rozmieszczone wokol granic ZSRR. Te radary sledzily teraz lot Blackbirda: od wschodnich brzegow Islandii przez Skandynawie do Moskwy. Uprzedzeni w pore o tym locie, kontrolerzy radarow nie wszczynali zbednego alarmu.
Po drugiej stronie Zelaznej Kurtyny radiogramy z Moskwy informowaly kontrolerow radarow o zblizajacym sie samolocie. Dzieki temu rowniez po tej stronie nikt nie oglaszal alarmu. Podniebna droga nad Zatoka Botnicka w strone Moskwy wydawala sie wolna i czysta.
A jednak do pewnej bazy lotniczej, polozonej na wschod od Kirkenes, informacja z Moskwy nie dotarla; a moze dotarla, ale zostala zlekcewazona. Moze dla dowodcy tej bazy wazniejszy byl jakis tajny rozkaz z Ministerstwa Obrony, przeciwstawiajacy sie rozkazom Kremla?
Z arktycznego lotniska, przedzierajac sie przez sniezyce, wzbily sie w stratosfere dwa Migi-25. Byly to samoloty z najnowszej serii, 25-E, mocniejsze i lepiej uzbrojone, niz uzywana w latach siedemdziesiatych wersja 25-A. Osiagaly predkosc 2,8 M i wysokosc 80 tysiecy stop. Ale rakiety, okreslane na Zachodzie nazwa “Arcid” – a kazdy Mig 25-E niosl pod skrzydlami szesc takich rakiet – mogly dosiegnac celu lecacego jeszcze dwadziescia tysiecy stop wyzej. Na razie oba mysliwce, z wlaczonymi dopalaczami, piely sie stromo w gore, z kazda minuta zyskujac dziesiec tysiecy stop wysokosci; lecialy kursem przecinajacym trajektorie Blackbirda.
Blackbird byl juz nad Finlandia, kierujac sie w strone jeziora Ladoga i Leningradu, kiedy jego pilot mruknal jakby od niechcenia do mikrofonu:
– Mamy towarzystwo…
Munro wyrwal sie z kregu wlasnych mysli. Choc niewiele rozumial ze skomplikowanej aparatury pokladowej SR-71, obraz na niewielkim ekranie radaru znajdujacym sie na wprost jego oczu byl zrozumialy nawet dla laika. Z lewej strony ekranu szybko zblizaly sie do centrum dwa male swiatelka.
– Kto to moze byc? – spytal, ale zanim jeszcze pilot zdazyl odpowiedziec, skurcz strachu scisnal zoladek Szkota. Wprawdzie Rudin dal osobista gwarancje, ale czy Rudin w pelni panuje nad sytuacja?!
Siedzacy z przodu pulkownik O'Sullivan mial przed soba drugi, blizniaczy ekran radaru. Uwaznie obserwowal, z jaka predkoscia zblizaja sie obce obiekty, wreszcie pewnym siebie tonem oswiadczyl:
– To Migi-25. Sa na szescdziesieciu tysiacach stop i nadal szybko ida w gore. Cholerne Ruski! Zawsze mowilem, ze nie mozna im ufac.
– Wracamy do Szwecji? – spytal Munro.
– Ani mi sie sni, Angolu. Jak sam prezydent USA powiedzial, ze mam cie dowiezc do Moskwy, to znaczy, ze do Moskwy!
O'Sullivan ponownie wlaczyl dopalacze; przyrost mocy byl taki, ze Munro mial uczucie, jakby go mul kopnal w plecy. Strzalka szybkosciomierza doszla do kreski 3 M, oznaczajacej trzykrotna szybkosc dzwieku, i nawet nieznacznie ja minela. Dziob samolotu uniosl sie lekko w gore. Nawet w tak rzadkim powietrzu rozpedzony do maksymalnej szybkosci Blackbird mogl jeszcze wznosic sie wyzej.
Daleko w dole major Kuzniecow, dowodca patrolu, wyciskal ostatnie poty z dwu zintegrowanych silnikow “Tuman”, napedzajacych jego samoloty. Silniki byly dobre, najlepsze, jakimi dysponowali – ale i tak mialy w sumie sile ciagu o 5 tysiecy funtow mniejsza, niz para silnikow Blackbirda, a przy tym podwieszone pod skrzydlami Migow rakiety dzialaly hamujaco. Mimo to oba radzieckie samoloty latwo przekroczyly wysokosc 70 tysiecy stop i na tyle zblizyly sie do SR-71, ze mozna juz bylo myslec o odpaleniu rakiet. Major Kuzniecow odbezpieczyl wszystkie szesc pociskow swojego Miga i polecil pilotowi drugiego samolotu zrobic to samo.
Rowniez O'Sullivan, ktorego maszyna osiagnela tymczasem pulap 90 tysiecy stop, zorientowal sie, ze jest juz niemal w zasiegu rakiet lecacych siedemdziesiat piec tysiecy stop nizej mysliwcow. Nie byloby to grozne, gdyby scigajace go Migi znajdowaly sie z tylu: Blackbird lecial szybciej i latwo by im uciekl. W rzeczywistosci jednak napastnicy zblizali sie pod ostrym katem z boku.