Diabelska wygrana - Kat Martin (читать книги полностью без сокращений TXT) 📗
Spogladala badawczo na jego przystojna twarz.
Kosmyki zlocistych wlosow dotykaly gladkiego, pieknego czola, w jasnych oczach czail sie niepo¬koj.
– Chcialabym, aby to bylo takie proste, lecz nie da sie zaprzeczyc, ze pan jest Francuzem, a ja An¬gielka. Nie moge miec pewnosci, czy jednocza nas te same cele.
– Moim celem jest zakonczyc te wojne, zapewnic pokoj mojej ojczyznie, polozyc kres zabijaniu i ocalic zycie wielu mlodym ludziom.
Przygryzla warge. A moze powinna zaryzyko¬wac? Juz wczesniej mu zaufala, a on jej nie za¬wiodl. Pracowal z generalem Wilcoksem, zas Da¬mien byc moze potrzebuje pomocy. Zreszta nie tylko Damien, lecz oni oboje.
– Moj maz jest patriota. Angielskim patriota. Jules odchylil sie na krzesle.
– A wiec przekonal pania jeszcze raz.
– Wyjasnil mi te sprawy, odpowiedzial na pytania. To wszystko pasuje do siebie i ma sens.
– Pani maz to ekspert w nadawaniu wszystkiemu sensu.
– Ja mu wierze.
– Dlaczego?
– Gdyz nie ma powodu, zeby klamac, a poza tym kocha mnie. Powiedzial mi to tamtego wieczoru, gdy opuscilismy palac. Ze wszystkich rzeczy, jakie mi mowi albo nie mowi, nie wydaje mi sie, zeby zmyslil akurat to. – Zgadzam sie – odparl Jules ku jej zaskoczeniu.
– Naprawde?
– Widzialem go w bibliotece, pamieta pani? Byl zaslepiony zazdroscia. Na pewno darzy pania gle¬bokim uczuciem. Oto dlaczego oklamalby pania co do tego, kim naprawde jest.
O tym nie pomyslala. Ale przeciez to zupelnie niedorzeczny pomysl. Jules musi sie mylic.
– Jest general nazwiskiem Fieldhurst, ktory mo¬ze zweryfikowac jego wersje. Czytalam o nim w ga¬zetach. Panscy ludzie na pewno moga sie z nim skontaktowac i potwierdzic raz na zawsze, ze Da¬mi en mowi prawde.
– Z czasem zapewne tak.
– Odkrylam cos bardzo waznego. Moj maz dopilnuje, zeby ta informacja dotarla do Anglii.
N achylil sie do niej z nieruchoma, pelna napie¬cia twarza.
– Czy to pomoze zakonczyc wojne?
– Nie mam pewnosci. Ale moge powiedziec, ze jesli nie dostarczymy tej wiadomosci Anglikom, Napoleon bez watpienia dokona inwazji na Wyspy. Wie pan, ilu ludzi straci przy tym zycie? Nastapi masakra po obu stronach, bezsensowna smierc ty¬siecy zolnierzy, i po co? Aby maly kapral mogl zo¬stac cesarzem calego swiata?
– Musi sie pani mylic. Jego ostatnia szansa inwa¬zji umarla pod Trafalgarem. – Ogromna bit).va za¬konczyla sie zwyciestwem Brytyjczykow, dziesiat¬kujac, niemal zupelnie niszczac francuska flote.
– Niestety, nie myle sie.
– A jesli myli sie pani co do niego?
– Co do niego tez sie nie myle. Fieldhurst panu potwierdzi. Niech pan wykorzysta swoje zrodla, zeby poznac prawde.
– Ile mamy czasu? Kiedy ta informacj a stanie sie bezwartosciowa?
Z trudem przelknela sline. Kazdy dzien mial znaczenie. Poza tym bylo mozliwe, ze ktos odkryje ich wysilki w celu powstrzymania budowy nowych okretow.
– Tego nie wiem..
Lodz wyplywa z Hawru za niecaly tydzien. Ze¬by zdazyc, musimy wyjechac z Paryza najpozniej dwudziestego trzeciego. Jesli pani maz mowi praw¬de i oboje bezpiecznie wrocicie do domu, wtedy nie bedzie to juz mialo znaczen~a. Lecz jezeli cos sie nie uda i bedzie pani potrzebowala mojej pomocy… al¬bo tez gdy zdobedzie pani te informacje i zechce dostarczyc ja do Anglii, bede gotowy. Prosze tylko przekazac wiadomosc mojemu przyjacielowi w ho¬telu Marboeuf. Nazywa sie Bernard. Moze mu pani zaufac. Bedzie wiedzial, jak sie ze mna skontakto¬wac, i pomoze pani ukryc sie do czasu, az przybede – Uscisnal jej dlon. – Rozumiesz mnie, Alekso?
Tak – odparla slabo, poniewaz powrocily stare watpliwosci. Chciala je zignorowac, lecz mimo to poczula drzenie konczyn. – Dziekuje, Jules. Bez wzgledu na to, co sie stanie, zawsze pozostane panska dluzniczka
Pocalowal ja w wewnetrzna strone dloni.
– Falon nigdy sie nie dowie, jaki z niego szczesciarz.
– Nie moge w to uwierzyc! – Rayne Garrick, czwarty wicehrabia Stoneleigh, chodzil tam i z po¬wrotem w salonie swojego wygodnego domu na plantacji na Jamajce. – Wiedzialem, ze cos takiego sie wydarzy. Powinienem byl zastrzelic dra¬nia, gdy mialem okazje!
– Uspokoj sie. Moze nie jest tak zle, jak napisa¬no w liscie. – Jocelyn wyjela mu kartke z zacisnietej dloni i w milczeniu przebiegla wzrokiem po tekscie. List przyszedl do Kingston ostatnim statkiem z An¬glii i zostal dostarczony do Mahogany Yale razem z cotygodniowym zaprowiantowaniem. Zostal na¬pisany przez niejakiego pulkownika Douglasa Be¬wicke'a i nadany trzeciego lipca, dwa dni po porwa¬niu Aleksy. – Z tego, co tu widze, wynika, ze twoja siostra jest we Francji, ale jej maz takze.
– Maz: Chyba nie mowisz o tym sukinsynu, francuskim zdrajcy, za ktorego pozwolilem jej wyjsc! – Ciemnobrazowe oczy Rayne'a plonely gniewem. Na jego twarzy malowalo sie napiecie, a zarazem niepokoj.
– Moze to jakas pomylka. Mowiles, ze znasz te¬go Bewicke'a, ze to nedzny, placzliwy tchorz, tak chyba sie wyraziles. Moze nie ma racji co do hra¬biego. A Aleksa byla przekonana, ze chce go po¬slubic…
– To wlasnie ona go wydala. To jedyna rozum¬na rzecz, jaka zrobila od chwili ich pierwszego spo¬tkania.
– Chyba nie powinnismy go jeszcze potepiac.
Wtedy, przed zajazdem, powiedzial, ze ja kocha. Nawet gdyby byl francuskim szpiegiem, tQ skoro ja kocha, wybawi ja z niebezpieczenstwa.
– A jesli ona zupelnie nic dla niego nie znaczy? Jesli bezlitosnie uwiodl ja i poslubil tylko dla jej pieniedzy? Co wtedy stanie sie z moja siostra?
– Nie wolno nam tak myslec. Trzeba wierzyc, ze wszystko ulozy sie dobrze, przynajmniej do nasze¬go powrotu, a to nastapi dopiero za kilka tygodni.
– Jesli ten dran ja skrzywdzil, jesli spadl jej z glowy choc jeden wlosek, znajde go nawet na koncu swiata i nie spoczne, dopoki on pozostanie przy zyciu.
Jo polozyla dlon na muskularnym ramieniu me¬za. Wszystkie miesnie i sciegna drzaly z ogarniaja¬cego go napIecIa.
– Wszystko bedzie dobrze, Rayne. Aleksa be¬dzie bezpieczna we Francji do naszego powrotu. A gdy znajdziemy sie na miejscu, porozmawiasz ze swoim przyjacielem generalem Stricklandem i zor¬ganizujecie jakas wymiane. Wiem, ze znajdziesz sposob, aby ja sprowadzic.
Pogladzil dlugie, czarne wlosy zony. W promie¬niach slonca wpadajacych przez okno sypialni lsni¬ly niczym onyks, w dotyku zas przypominaly deli¬katny jedwab.
– Wieczna z ciebie optymistka, prawda, kocha¬nie? Coz ja bym bez ciebie zrobil?
– Twoja siostra wyjdzie z tego calo.
Z usmiechem pokiwal glowa, lecz nie podzielal pewnosci siebie Jocelyn. Aleksa zawsze byla im¬pulsywna. Jakis czas po smierci Petera zachowywa¬la sie spokojnie, tkwila jakby w oderwaniu od rze¬czywistosci, ale to nie byla jej prawdziwa natura. Nienawidzila Francuzow za smierc ich brata, Chri¬sa, i za tortury, jakie Rayne wycierpial podczas rocznego pobytu w jednym z francuskich wiezien.
A teraz, gdy musiala wsrod nich zyc, czy byla w stanie zapanowac nad swoim gwaltownym cha¬rakterem? Czy zdola przezyc okrucienstwa, na ja¬kie moze byc tam narazona?
Gdzie teraz jest? I gdzie przebywa ten parszywy dran, ktorego poslubila? Rayne przeklinal sie za zgode na ich malzenstwo. Przeklinal rowniez Falona, zyczac mu wiecznego potepienia w piekle.
Szkoda, ze wciaz staral sie ja zniechecic.
– Na co czekamy? – pytala Aleksa. – Dlaczego po prostu nie wlamiemy sie do gabinetu tego pro¬jektanta i nie wykradniemy planow?
– Bo to zbyt niebezpieczne. Musimy wybrac sto¬sowny moment. – Damien chodzil po wylozonym klinkierem tarasie i kazdy krok jego czarnych bu¬tow roznosil sie echem po ogrodzie. Mial nieprze¬niknione oblicze, niezmiennie od tamtej nocy nad brzegiem Sekwany.
– A jesli bedziemy zbyt dlugo zwlekac, to wszyst¬ko bedzie niewazne. Nie wiemy, ile tych okretow juz zbudowano, ale moga byc gotowe do wodowa¬nia lada chwila.
– Juz ci mowilem, ze musimy zaczekac. Kazdy szczegol nalezy perfekcyjnie dopracowac, lacznie z droga naszej ucieczki. Nie mozemy sobie pozwo¬lic na najmniejszy blad.
– Ale…
– Koniec dyskusji, Alekso. I do diabla, nie zaczynaj jej juz wiecej, bo nie wiemy, kto nas moze sluchac.
Miala swiadomosc, ze tak moze byc rzeczywi¬scie. Ale czula takze, ze ma racje. O ile mogla sie zorientowac, Damien nie poczynil zadnych kro¬kow majacych na celu zorganizowanie ich powrotu do Anglii. A gdyby nawet~ nic o tym nie wiedzia¬la, bo odmawial wszelkich rozmow na ten temat.
Miedzy innymi dlatego nie wspomniala ani slo¬wem o St. Owenie. W tej smiertelnie niebezpiecz¬nej grze Jules byl jej ukrytym w rekawie asem. W momencie "gdy nieustannie nachodzily ja watp¬liwosci, stanowil jej przepustke do swiata zdrowego rozsadku. Jesli wszystko inne zawiedzie, zawsze bedzie mogla wrocic do Owena.
Przygryzla warge. Ciekawe, co Jules by zrobil, gdyby wiedzial o planach, ktore znalazla w biurku generala? Czy bylby w stanie pomoc jej je zdobyc? Tak samo jak ona przeciwstawial sie przelewowi krwi. Wspolpracowal z Bewickiem i Wilcoksem, aby zorganizowac jej powrot do domu, no i mial te lodz, ktora wyplywala z Francji pod koniec nastep¬nego tygodnia.
Stojac przed oknem w swojej sypialni, zastana¬wiala sie, czy powinna powiedziec mezowi o pro¬pozycji St. Owena, o lodzi, ktora mogla zawiezc ich z powrotem do Anglii. Gdyby znal prawde, mo¬gliby po prostu wykrasc plany i razem uciec przez kanal.
Lecz jesli dzieki jakiemus zbiegowi okolicznosci okazaloby sie, ze Jules mial racje, tak samo jak Be¬wicke i Wilcox – zas ona sie myli?
Damien nigdy by nie dopuscil, zeby dokumenty opuscily Francje
Ta sprawa nie dawala jej spokoju, nie pozwalala zasnac, zmuszala do myslenia…
No i jeszcze sam Damien. Pozostawil ja w spo¬koju od tamtego wieczoru, gdy pospiesznie wyje¬chali z palacu, starannie unikajac jakiegokolwiek zblizenia. Nie wiedziala, co mysli, nie wiedziala, czy zaluje wypowiedzianych napredce slow.