Diabelska wygrana - Kat Martin (читать книги полностью без сокращений TXT) 📗
Celeste uderzyla ja w twarz.
– Zrobisz to. Zrobisz wszystko, co ci kaze! Pod¬lozysz sie temu, ktorego ci wybiore, i pozwolisz, ze¬by dostal wszystko, na co ma ochote.
Aleksa jeknela zalosnie. Piekl ja policzek, kola¬na zaczynaly odmawiac posluszenstwa.
Celeste Dumaine tylko sie usmiechnela.
– No, juz lepiej. A teraz zejdziesz za mna na dol. Posluchala, jednak zatrzymala sie w polowie drogi, podczas gdy madame Dumaine nie zwolnila kroku. Droga ucieczki na gore byla odcieta, gdyz na podescie pojawil sie usmiechniety rosly Fran¬cuz, jeden z pracownikow Le Monde. Na dole stal wielki brodaty Murzyn, drzwi pilnowalo kilku in¬nych mezczyzn.
Aleksa przelknela cisnace sie do gardla lzy. Nie bedzie plakala! Nie bedzie! Przezyje i te noc, i na¬stepne. I znajdzie jakis sposo~, zeby stad uciec i wrocic do Anglii. Zapomni o tym, co zrobia z jej cialem – i znowu bedzie bezpieczna.
Z cienia pod galeryjka Damien obserwowal schody. Zacisnal mocno zeby i instynktownie zwi¬nal dlonie w piesci. Lecz po chwili z wysilkiem je rozprostowal..
Nadal mial na sobie dluga, czarna peleryne z po¬stawionym kolnierzem, ktory pomagal mu ukryc twarz. Zaraz po przybyciu rozmawial krotko z Cele¬ste Dumaine, wyrazil swoje zainteresowanie Angiel¬ka, a nawet probowal ja odkupic, lecz na te ostatnia propozycje odpowiedzia byl jedynie smiech.
– Moze pan kupic jej wzgledy, monsieur, lecz tyl¬ko na jedna noc. La Belle Anglaise nalezy do mnie. Sama bede wybierac jej adoratorow, mezczyzn z duza sakiewka, takich, ktorzy beda potrafili deli¬katnie dotykac jej aksamitna skore. Ta dziewczy¬na jest dla mnie warta wiecej niz gora zlota.
Wciaz nie mial pewnosci, czy ta kobieta jest Aleksa, lecz domaganie sie dalszych wyjasnien byloby juz szalenstwem. W tej sytuacji tylko wzruszyl ramionami.
– Jedna noc przyjemnosci wystarczy mezczyz¬nie… o ile ona rzeczywiscie jest az tyle warta.
– Jest warta, sam pan zobaczy. Jednak pozosta¬je pytanie, czy pan ma dosyc pieniedzy? – Celeste znowu zasmiala sie ochryplym, dziwnie lubieznym glosem. Damien wycofal sie do cienia.
Stal nieruchorno, czekajac na rozpoczecie licyta¬cji. Mial pewnosc, ze to nie bedzie Aleksa, a zara¬zem modlil sie, aby bylo inaczej i aby nie zaznala do tej pory zadnej krzywdy.
Wreszcie stanela u szczytu schodow. Rozpusz¬czone ogniste wlosy kladly sie kaskada na jej ra¬mionach. Ostatnie watpliwosci prysly. Serce Da¬miena lomotalo w piersi, poczul gwaltowny przy¬plyw emocji, nogi zrobily sie jak z waty.
Aleksa. Jej imie samo uformowalo sie w jego myslach, lecz nie powiedzial go na glos. W milcze¬niu podziekowal Bogu za to, ze jest cala, i za to, ze udalo mu sie znalezc w tym miejscu. Poczul ulge i wdziecznosc tak ogromna, ze z trudem opanowy¬wal drzenie rak.
Obserwowal ja z glebokiego cienia, tlumiac prag¬nienie, by natychmiast znalezc sie blisko niej. Te¬raz musial skoncentrowac sie na zadaniu. Byla ubrana stosownie do okolicznosci – co stwierdzil z narastajaca zloscia – miala zmyslowo wyeeksponowane cialo, zakryte tylko na tyle, by kusic, nie zas by ochronic ja przed dzikim tlumem gapiacych sie pozadliwie mezczyzn.
Byla blada i nieszczesliwa, otepiala i osamot¬niona, lecz piekniejsza niz kiedykolwiek. Chcial wyciagnac pistolet i nakarmic olowiem kazda z tych lubieznych kreatur. Chcial wejsc na schody, wziac ja w ramiona i zabrac z tego okropnego miejsca.
Pragnal przytulac ja i calowac, powiedziec, jak bardzo za nia tesknil.
Lecz zamiast tego musial czekac na wlasciwy moment, skupiajac sie na glownym celu, choc na zewnatrz zachowywal sie ze swobodna nonsza¬lancja. Caly czas starannie ukrywal sie w cieniu, aby go nie zobaczyla i w jakis sposob nie zdradzila, kim jest. Teraz nie bylo miejsca na najmniejszy blad, mieli tylko jedna, jedyna szanse. Mogl skonczyc na dnie zimnej Sekwany,,zas ona… Nawet nie smial o tym myslec.
Licytacja w koncu sie rozpoczela, pograzajac sa¬le w chaosie. Dziesiec frankow, dwadziescia, sto. Jakis gruby kupiec usilowal wejsc na schody, zeby dokladniej zbadac nagrode, lecz wielki Murzyn jednym szarpnieciem poslal go na podloge. Ce¬na wciaz rosla. Damien podniosl swoja laske, wi¬dzac, jak na twarzy madame Dumaine pojawia sie usmiech zadowolenia. Widzial wyraznie, ze zyska jej aprobate, o ile tylko ma dostatecznie duza kie¬se. Podwoil ostatnia oferte z nadzieja, ze to zakon¬czy aukcje, lecz zostal przebity.
Znowu zalicytowal dwa razy wiecej niz poprzednik. Zapadla glucha cisza. Aleksa spogladala w kierunku zacienionego miejsca, blednac jeszcze bardziej. Padly kolejne propozycje, lecz Damien znowu dal znak laska, co definitywnie zakonczylo licytacje. Mezczyzni wydali radosny pomruk, zas Aleksie wyrwal sie z gardla przerazliwy krzyk.
Chwiejnym krokiem zbiegla po schodach, zeby przepchnac sie do drzwi, lecz wielki brodaty Mu¬rzyn i dwoch innych ludzi chwycilo ja i unioslo po¬nad tlumem. Plakala, jeczac tak zalosnie, ze Damien ostatnia resztka woli powstrzymywal sie, by nie ruszyc w tlum, by znalezc sie przy niej.
Jednak jeszcze nie mogl tego zrobic, mimo ze pod czarna peleryna jego cialo bylo napiete do granic wytrzymalosci. Zmuszajac sie do usmie¬chu, wreczyl madame Dumaine zaplate.
– Lubie kobiety z charakterem. Widze, ze ce¬na wcale nie jest wygorowana.
– Kupil pan prawdziwy skarb, o czym sie pan przekona, gdy pojdziemy do niej na gore.
Skinal glowa. Bal sie o Alekse, niecierpliwie czekal, zeby sie z nia spotkac, a jeszcze bardziej niecierpliwie, zeby zabrac ja z tego odrazajacego miejsca. Tymczasem spokojnie pozwolil, zeby ko¬bieta zaprowadzila go na gore.
Aleksa miotala sie i szarpala, by wyrwac sie przytrzymujacym ja mezczyznom. Otworzyla usta, zeby krzyknac, ale wsadzili jej miedzy zeby kawa¬lek szmaty i umocowali go obwiazanym wokol glo¬wy paskiem materialu. Polozyli ja na materacu i przywiazali za nadgarstki do zelaznej ramy lozka. Wiezy miala takze na kostkach, jej nogi rozsunie¬to i przymocowano do rogow lozka, aby byla otwarta i wyeksponowana, zawstydzona i bezbron¬na dla mezczyzny, ktorX ja wezmie. Pomyslala o nim teraz, o jego cieniu, bo nic innego wtedy nie dostrzegla w ciemnym kacie.
Jak wygladal? Zastanawiala sie, czujac nieprzy¬jemny dreszcz na wspomnienie czarnej peleryny z postawionym kolnierzem.
To musi byc sam diabel, pomyslala z gorycza, a ja jestem jego nagroda.
Poczula sie tak nieszczesliwa i pelna rozpaczy, jak jeszcze nigdy w zyciu. Tej nocy nie bedzie pa¬nia swojego ciala, lecz jej dusza pozostanie niedo¬stepna. Bez wzgledu na to, co sie wydarzy, bez wzgledu na zlo, jakie jej wyrzadza, nie straci tej czastki siebie, ktora jest jej wylaczna wlasnoscia.
Czastki, ktora kiedys oddala mezowi.
Pomyslala teraz o nim, ogarnieta kolejna fala przejmujacego smutku. Byc moze, jesli mocno za¬cisnie oczy, uda jej sie wyobrazic sobie, ze nachyla¬jacy sie nad nia mezczyzna to wlasnie Damien? Widziala w jego twarzy teskn,ote, ktora ciagnela ja do niego od dnia ich pierwszego spotkania. Byc moze, jesli bedzie dobrze udawala, poczuje taka radosc jak wtedy, gdy byla z nim, gdy sie kochali; przypomni sobie niesamowita glebie emocji, ktorej przy nim zaznala.
Z korytarza dobiegly jakies dzwieki. Spojrzala na drzwi. Ten mezczyzna wejdzie tu lada chwila.
Wzdrygnela sie. Jakze mogla sama siebie oszu¬kiwac? Zaden mezczyzna nie dotknie jej, nie poru¬szy, nie podgrzeje krwi i nie przyspieszy bicia jej serca tak, jak potrafil Damien. O Boze, gdziez on teraz jest?!
Drzwi otworzyly sie i do pokoju weszla Celeste Dumaine. Wysoki mezczyzna w czarnym plaszczu odwrocil sie tak szybko, ze nie zdazyla zobaczyc je¬go twarzy. Odpial ozdobna klamre pod szyja i rzu¬cil peleryne na pobliskie krzeslo.
– Niecierpliwie oczekuje tego wieczoru pelnego przyjemnych doznan – powiedzial. – Merci beau¬coup, madame.
– Alez nie, monsieur. Nic pan nie rozumie. Na¬sze sprawy nie sa jeszcze zakonczone. Zostane tu jakis czas i dopilnuje, zeby ma belle zostala potraktowana z delikatnoscia.
Kiedy uniosl grube, czarne brwi, Aleksa wstrzy¬mala oddech.
– Chyba nie zamierza sie pani przygladac – po¬wiedzial mezczyzna. Na dzwiek znajomego glosu, ktory mowil po francusku z charakterystyczna miekka intonacja, caly swiat zawirowal.
Damien! Na Boga! To na pewno sen, przeciez ten mezczyzna nie moze byc jej mezem!
Celeste tylko sie usmiechnela.
– Co panu przeszkadza, jesli zostane? Bedzie mial pan zajete mysli znacznie wazniejszymi sprawami.
– Przeciez to absurd. Chyba zaplacilem dosyc. Ale jesli pani chce wiecej…
Celeste zesztywniala.
– Jesli tak pan uwaza, monsieur, to niech pan za¬biera swoje pieniadze i idzie stad. Mowilam juz wczesniej, ze ona jest pod moja specjalna ochrona. Jesli nie chce pan, zebym zostala, przynajmniej przez jakis czas, to znajde mezczyzne, ktory sie na to zgodzi.
Przygladal sie jej przez chwile, potem przeniosl wzrok na stojacego kilka metrow dalej Murzyna. W koncu nonszalancko wzruszyl ramionami.
– To chyba bez znaczenia. A moze nawet bedzie bardziej podniecajace, n'est cepas?
Nieco zdziwiona, usmiechnela sie.
– Moze. – Wydawala sie usatysfakcjonowana je¬go odpowiedzia. Usiadla w fotelu ustawionym w nogach lozka, podczas gdy jej czarny sluga sta¬nal za drzwiami. – Chyba bedziemy musieli sie o tym przekonac.
Damien zaklal w duchu. Byc moze udaloby mu sie ja ogluszyc, zanim podniesie alarm, ale pewnosci nie mial. Byla to jednak ostatecznosc. Wciaz maksymal¬Ilie skoncentrowany, skierowal wzrok na Alekse, sy¬cac sie jej widokiem, ogarniety ogromna tesknota, ktora na razie musial zdusic, gdyz najwazniejsze by¬lo zapewnienie jej bezpieczenstwa. Popatrzyl na nia znaczaco, niosac milczaca wiadomosc, w nadziei, ze ona spostrzeze ukryta w jego oczach czulosc, radosc z faktu, ze widzi ja zywa.