Diabelska wygrana - Kat Martin (читать книги полностью без сокращений TXT) 📗
– Moze ja moglbym pani w czyms pomoc, pan¬no… Garrick, o ile dobrze uslyszalem?
– Tak powiedzialam, ale…
– Pulkownik Douglas Bewicke, Siodma Brygada Dragonow, do uslug.
Pokrecila glowa.
– Przepraszam, ale pan nie moze mi pomoc.
– Widze, ze jest pani czyms zaaferowana. Moze przejdziemy do mojego gabinetu, gdzie bedziemy mogli porozmawiac na osobnosci? – Usmiechnal sie zachecajaco. Byl drobnej budowy, wydawal sie nizszy od wiekszosci zolnierzy, mial jasnobrazowe wlosy, ciemne oczy i dosc rumiana cere.
– Sama nie wiem… powiedzial pan… dragonow? Usmiechnal sie.
– Ja takze znam pani brata. Jak sie miewa pulkownik Garrick?
– Niestety, rowniez przebywa za granica. Uniosl jasnobrazowa brew.
– W tej sytuacji tym bardziej n'alegam, by przyje¬la pani moja pomoc. Pani brat bylby bardzo nieza¬dowolony, gdybysmy wypuscili pania, nie udzieliw¬szy wszelkiej mozliwej pomocy.
Douglas Bewicke zaprowadzil ja do swojego gabi¬netu, gdzie posadzil w obitym czerwona skora fote¬lu, jednym z dwoch stojacych przed jego biurkiem.
Widzial, ze jest piekna, ze ma sliczna buzie i szczu¬pla, chociaz bardzo kobieca figure. Wcale nie byl za¬skoczony. Uroda, podobnie jak arogancja i pienia¬dze, byly typowe dla rodziny Garrickow. Podszedl do bocznego stolika i nalal jej kieliszek brandy.
– Prosze to wypic. Moze poczuje sie pani troche lepiej. – Lyknela trunek lapczywie. Omijajac biur¬ko, by zajac miejsce na skorzanym fotelu z wyso¬kim oparciem, zauwazyl, ze drza jej dlonie. Czul narastajace podniecenie. Czego tez ona mogla chciec od Stricklanda? Dlaczego jest taka poruszo¬na? Rodzina Garrickow byla obrzydliwie bogata. Jej brat zawsze mial zbyt wysoka pozycje i zbyt du¬za wladze, zas znajomosc sekretow tak zamoznej rodziny mogla sie okazac niezwykle przydatna.
– Wszystko w porzadku? – spytal, a ona odpowie¬dziala skinieniem glowy. – To dobrze. Wiec moze mi pani powie, o co chodzi? – Przez chwile milcza¬la. Na jej twarzy malowala sie niepewnosc, przez moment pomyslal, ze Aleksa zaraz wstanie i wyj¬dzie. Lecz nagle jej dolna warge ogarnelo drzenie, a w pieknych zielonych oczach zebraly sie lzy.
– Ja… przepraszam. – Siegnela do torby, wyjela biala, zdobiona koronkami chusteczke, ktora otar¬la wilgoc z policzkow. – Wciaz nie wierze, ze to sie dzieje naprawde.
– Prosze sie niczego nie obawiac, panno Gar¬rick. Nie ma pospiechu.
Odetchnela, ale jej twarz byla napieta, widac tez po niej bylo zmeczenie.
– Zaczne od tego, ze nie nazywam sie juz Gar¬rick, lecz Falon. Aleksa Falon. Damien Falon jest moim mezem.
– Hrabia Falon? – Pulkownik pochylil sie nad debowym biurkiem.
– Tak.
Ciekawe. Gardzil tym nikczemnym rozpustni¬kiem od czasu ich wspolnych studiow w Oksfor¬dzie. Falon lepiej sie uczyl. Byl niemalze zbyt przy¬stojny, zbyt atletycznie zbudowany i odnosil o wie¬le wieksze sukcesy z kobietami. Ale dopiero gdy mlody hrabia przylapal go na oszustwie, ich drogi definitywnie sie rozeszly. Na zawsze.
Podswiadomie zacisnal w piesc trzymana pod stolem dlon. Chociaz Falon nigdy nie wspo¬mnial o incydencie, od tamtego dnia zywil do Dou¬glasa wyrazna pogarde. Byla widoczna w kazdym spojrzeniu, kazdym grymasie ksztaltnych ust, kaz¬dym gladko wypowiedzianym slowie. Douglas po¬przysiagl, ze pewnego dnia zetrze te protekcjonal¬na mine z przystojnej twarzy hrabiego…
Usmiechnal sie do jego zony.
– A ten… problem, ktory pania niepokoi, ma cos wspolnego z hrabia?
Wstala, wciaz sciskajac w dloniach biala chus¬teczke
– Bardzo chcialabym panu zaufac, pulkowniku. Jesli mam to zrobic, musi pan dac mi swoje slowo, slowo oficera i dzentelmena, ze moj maz zostanie sprawiedliwie potraktowany.
– To zupelnie oczywiste, lady, Falon. Daje pani na to moja osobista gwarancje. A teraz… prosze mi powiedziec, co takiego zrobil pani maz.
– On… jest… szpiegiem.
Pulkownik z sykiem wypuscil powietrze z pluc.
Falon szpiegiem? Oczywiscie, pojawialy sie na ten temat kiedys jakies plotki, lecz nikt nie dawal im wiary. O ile sobie przypominal, jeden z jego prze¬lozonych osobiscie sprawdzil te sprawe i oczyscil Falona z wszelkich podejrzen.
– To chyba jakas pomylka. Przeciez zmarly hra¬bia, ojciec lorda Falona, byl wielkim patriota.
– Byc moze. Niestety, zmarl, gdy Damien byl bardzo mlody. Ze strony matki plynie w nim fran¬cuska krew. Przez jakis czas mieszkal z babka we Francji. Wyglada na to, ze… wlasnie temu krajowi pozostal lojalny.
Okrazyl biurko i stanal przed Aleksa, obserwu¬jac gre emocji na jej twarzy. Po chwili przykleknal i ujal jej dlonie, ktore byly drzace i zimne.
– Dobrze pani zrobila, lady Falon. Zapewniam pania – Dobrze dla mojej kariery, usmiechnal sie w myslach. Schwytanie zdrajcy uczyni go bohate¬rem. Wlasnie takiego impulsu potrzebowal. A fakt, ze czlowiekiem tym byl Damien Falon, sprawial, ze przyszly sukces stawal sie jeszcze slod¬szy. – Mam wrazenie, ze ta sprawa jest o wiele glebsza, niz pani mi powiedziala. – Delikatnie sci¬snal jej dlonie i usiadl w fotelu obok niej. – Moze wiec zaczniemy od samego poczatku?