Zwyczajne zycie - Chmielewska Joanna (книги без регистрации полные версии .txt) 📗
Krzysztof Cegna wlasnie zglosil odkrywcza propozycje. Po zlozeniu zeznan przez Tereske i Okretke, po dostarczeniu im przywleczonego przez funkcjonariuszy milicji drewna, po pozbyciu sie obu zdenerwowanych pomocnic, tkniety zapewne nadprzyrodzonym przeczuciem, uparl sie, zeby sprawdzic, co slychac w melinie na Belgijskiej. Juz wczesniej podsluchal haslo, ktore pozwalalo dostac sie do jaskini hazardu, i dzieki jego to goraczkowym namowom trafiono tam na niezwykla scene.
Krzysztof Cegna opowiedzial wszystko z zapalem i obrazowo.
– Poszlismy we dwoch z porucznikiem, tak tylko, zeby zobaczyc, co tam sie dzieje, porucznik mial krotkofalowke, haslo o tej pielegniarce wystarczylo. Po cywilnemu oczywiscie. I prosze ja was, akurat jak sie tam to cale towarzystwo najwiecej rozzarlo, forsa wszedzie, w jednej puli cwierc miliona, dolarow jak smiecia, kazdy z obledem w oczach, weszlo dwoch. Ten wasz ulubieniec z Tarczyna i jeszcze jeden, taki blondynek, nie znacie go, ale mysmy znali. I powiadaja: „Milicja, rece do gory”. I porucznik zbaranial, i ja tez. Zgarneli wszystko, szczegolnie ze ci grajacy zglupieli i zaden sie nawet nie ruszyl. Poczekalismy grzecznie, porucznik powiedzial, co trzeba, do nadajnika, a ja przez ten czas robilem halas, co najmniej jakbym kokluszu dostal. Nikt sie nie zdziwil, bo ze zdenerwowania czlowiek moze dostac gorszych rzeczy. No i jak juz calkiem lokal wybebeszyli, weszli nasi i dopiero sie zrobila Sodoma i Gomora. Najwiecej uszarpali od tego faceta z Wilanowa, tego, co go tak nie lubicie, bo okazalo sie, ze on byl niemozliwie bogaty. Mnostwo przegral i akurat z ciezka forsa przyszedl sie odbijac, a bogaty byl, bo od urodzenia handlowal walutami. Juz za okupacji zaczal, a ogrodnika tylko udawal…
– A co sie stalo z jego zona? – przerwala z zaciekawieniem Okretka.
– Z jaka zona? On nie mial zony. To wdowiec i bezdzietny.
Z dalszej relacji wyniklo, ze obaj podszywajacy sie pod milicje napastnicy pozostawali w scislym zwiazku z chudym blondynem i czarnym wlascicielem Fiata. Dowody tego zwiazku, zaprezentowane rozwscieczonemu handlarzowi z Wilanowa, sprawily, ze widzac sie oszukanym, z zemsty zaczal sypac i nadzwyczajnie ulatwil rozwiklanie ostatnich szczegolow afery.
– Dlugo nie mozna bylo zrozumiec, wiecie, o co im chodzi z ta firanka – ciagnal Krzysztof Cegna, trzeci raz slodzac kawe, ktora zostal podjety. – A to byl znak, jak sie umowili, ze zrobia napad sami na siebie. Malo im bylo tego, co mieli, bo dochod z przemytu szedl do podzialu, najwiecej bral szef, to byl ten z uchem, a Czarny Miecio i ten chudy czuli sie skrzywdzeni. Ten chudy ich namowil. Chcieli sciagnac do meliny mozliwie duzo bogatych, szczegolnie takich, co grali na dolary gotowka, i uzgodnili, ze w najlepszym momencie odsuna firanka. Wtedy tamci dwaj, oni sie tam nigdy przedtem nie pokazywali, przyjda i zgarna forse, niby ze milicja. No i tak zrobili. Z tym, ze przedtem juz dwa razy usilowali i ciagle mieli przeszkody. Raz im pani zrzucila te palme, ta palma to tez byl znak, dopiero jak zleciala, zaczeli odsuwac firanke…
– Chwileczke – przerwala nieco oszolomiona Tereska. – To znaczy, ze co… ze na znak ta palma miala zlatywac?
– Nie, skadze znowu, miala stac posrodku okna. Ale sznureczek okrecil sie przypadkiem dookola donicy i jak pani zdrowo szarpnela, to pociagnal i zleciala. Sznureczek szedl do dzwonka, ten ich ciec na dole w razie czego mial delikatnie pociagac i alarmowac… A drugi raz zrezygnowali wtedy, kiedy im rabnelyscie zegarki. Ten z Tarczyna wystraszyl sie, uciekl, i nie mial kto napadac…
Zarowno Tereska, jak i Okretka zdolaly juz przebolec metamorfoze mlodzienca o malpiej urodzie, ktory ze szlachetnej jednostki przeistoczyl sie w podstepnego bandyte. W przekonaniu, ze powierzchownosc o niczym nie swiadczy, zachwialy sie nieco, niepewne, czy maja ten wypadek zaliczyc do wyjatkow, czy tez nie.
Dalej Krzysztof Cegna wyjasnil, ze pamietnego wieczoru melina przemytnicza stala pustka, poniewaz cala szajka byla gruntownie zajeta w melinie hazardu. Dwa identyczne Fiaty zlapano na goracym uczynku zamiany numerow, przy czym wykrylo sie, ze istnialy tez dwa blizniacze Mercedesy.
– Podstawiali jeden za drugi i milicja juz calkiem glowe tracila, bo numer sie zgadza, woz ten sam, a skutku zadnego…
Wszystkie pozostale osoby zlapano rowniez, udowodnienie im w tej sytuacji nielegalnego handlu i przemytu bylo drobiazgiem, Krzysztof Cegna zas ma zapewnione miejsce w szkole oficerskiej.
– A wszystko dzieki wam – oswiadczyl, z galanteria skladajac pocalunek na ich dloniach. – Zebyscie od poczatku nie zwrocily na to uwagi…
– Ale mysmy zwrocily uwage na tego rezysera – przerwala Tereska samokrytycznie – nie na bandytow!
– Ale mysmy zwrocili uwage na bandytow. Powiedzialyscie, ze ktos za wami jezdzi, i od tego sie zaczelo. A potem, zeby nie ta heca w melinie i nie ten caly Salakrzak, ktory w nerwach wszystko wysypal, toby nie poszlo tak latwo. I w ogole wykrylyscie najwazniejsze rzeczy. Wlasciwie to nie ja powinienem isc do szkoly oficerskiej, tylko wy!
– Dziekujemy bardzo – powiedziala Okretka z glebokim niesmakiem. – W zupelnosci mi wystarczy to, ze zamknelam w komorce milicjanta. Nikogo wiecej wole nie zamykac. I nie zycze sobie sama byc zamykana ani kneblowana!
Ostatnia uwaga brala sie stad, ze major przygotowawszy pulapke na przemytnicza szajke, swiadomy koniecznosci utrzymania bezwzglednej tajemnicy, zaniepokoil sie, ze Tereska i Okretka moglyby go przedwczesnie zdradzic. Ujawnil nawet nikla chec zatrzymania ich obu az do chwili rozwiklania afery.
– Czy panie w ogole rozmawiaja o tym z kimkolwiek? – spytal niespokojnie. – Moze w szkole albo w rodzinie?
– Bron Boze! – wrzasnely na to obydwie gwaltownie i niezwykle zgodnie. – I niech panu przypadkiem nie przyjdzie do glowy cos powiedziec – dodala Tereska ostrzegawczo. – W szkole wykluczone, mieliby nas wszyscy za glupie i zatruliby nam zycie. A w rodzinie jeszcze gorzej. Nikt nic nie wie i nie ma prawa wiedziec. Musialybysmy uciec z domu.
Okretka kiwala glowa, a obecny przy tym Krzysztof Cegna uroczyscie zaswiadczyl, ze istotnie rodzina Tereski o niczym nie ma pojecia, ona sama zas starannie dochowuje sekretu. Major sie uspokoil.
– Aleksander Wielki – powiedziala teraz z obrzydzeniem Okretka, wpatrzona w roze. – Albigensi, Aaaaaa…
– Nie chce cie martwic, ale Atylle pobil w Galii niejaki Aecjusz – powiedziala niemilosiernie Tereska. – Tez na A. A potem bylo jeszcze paru Albrechtow, w tym ten jeden od holdu pruskiego. Pozniej zwariowal, przypuszczalnie ze zmartwienia, ze spotkala go taka hanba. Mozliwe, ze naigrawala sie z niego krolowa Bona.
– Na litosc boska, jakim cudem te wszystkie rzeczy pamietasz? Do tylu i do przodu?! Gdzie Galia, a gdzie hold pruski?!
– Musze. Ona lata po wszystkich wiekach. Musze miec w zapasie rozmaite szczegoly, w razie gdybym zapomniala czegos innego, bo inaczej z tego nie wybrne. Co ty sobie wyobrazasz, ze ja rzeczywiscie moge sie nauczyc calej historii jak tabliczki mnozenia? Co ja jestem, encyklopedia? Musze troche pokrecic, ona swoje, ja swoje.
– W przyszlym roku wybij sobie z glowy te kryminalne rozrywki, a w kazdym razie przyjmij do wiadomosci, ze ja stanowczo odmawiam. W przyszlym, roku bedzie matura. Ja juz teraz sie boje.
– Totez wlasnie – powiedziala Tereska troche bez zwiazku. – Kajak trzeba kupic w tym roku, bo w przyszlym moge nie dac rady. I w tym roku zrobic karte plywacka. Na karte plywacka ostatni raz skoczysz na glowe, a potem juz bedziesz mogla wlazic do wody nogami. Niech cie to pocieszy, a teraz bierz sie za robote!
Okretka pomyslala sobie, ze po wszystkim, co dzieki Teresce przezyla dotychczas, nic ja juz wlasciwie nie przestraszy, a po zakonczeniu tak poteznej afery przemytniczej drugiej podobnej chyba zbyt szybko nie bedzie. Poza tym kariere Krzysztofa Cegny maja z glowy i nikomu na razie nie musza pomagac. Na wspomnienie Krzysztofa Cegny zrobilo jej sie nawet przyjemnie.