Mybrary.info
mybrary.info » Книги » Детские » Детская проза » Zwyczajne zycie - Chmielewska Joanna (книги без регистрации полные версии .txt) 📗

Zwyczajne zycie - Chmielewska Joanna (книги без регистрации полные версии .txt) 📗

Тут можно читать бесплатно Zwyczajne zycie - Chmielewska Joanna (книги без регистрации полные версии .txt) 📗. Жанр: Детская проза. Так же Вы можете читать полную версию (весь текст) онлайн без регистрации и SMS на сайте mybrary.info (MYBRARY) или прочесть краткое содержание, предисловие (аннотацию), описание и ознакомиться с отзывами (комментариями) о произведении.
Перейти на страницу:

Okretka odzyskala oddech i przytomnosc umyslu i zazadala wyjasnien. Uzyskawszy je, zaaprobowala stanowisko Basi.

– Pewnie, ze to bylo jedyne wyjscie. Bardzo dobre – pochwalila. – Przeciez nie sposob wytlumaczyc, ze zamiast dziecka wozi pani kradziony piasek. Ci ludzie by nie popuscili, az by uslyszeli kazdy szczegol! A jeszcze kierowcy!

Tereska kiwnela glowa.

– To wlasciwie co z tym Mackiem? – spytala. – Zaczelas mowic, ze swinia, akurat jak sie wozek wyrwal. I nic nie powiedzialas. Wszystko przez niego.

– Pewnie, ze przez niego – zgodzila sie Basia. – Ale chyba sie z nim pogodze albo co. W ktora strone idziecie? W lewo? Ja tez, musze isc po Jureczka. Mowie ci, moja droga, nie warto sie ujmowac ambicja. Tylko czlowiek ma z tego zgryzote i ciezkie zycie. Poklocilam sie z nim, obrazil sie na mnie, mozliwe, ze niepotrzebnie odkrecilam ten kran w piwnicy, jak reperowali zlew, bo cala armature wyrwalo, a jeszcze tynk oblecial ze sciany, ale to nie powod, zeby mi zaraz robic awantury! I to jeszcze przy ludziach!

– To wlasciwie kto na kogo sie obrazil, on na ciebie czy ty na niego?

– On na mnie, oczywiscie. I to tylko dlatego, ze rzucilam w niego kawalkiem tego kranu i powiedzialam, ze jest bubel umyslowy. Dla takiego glupstwa zwalac mi wszystko na glowe! Mozliwe, ze powiedzialam jeszcze pare rzeczy, a on na to, ze jak lepiej potrafie, to zebym sie sama zajela… Ostatecznie moge sie z nim pogodzic, bo i tak teraz on sie musi o ten piasek starac. Niepotrzebnie sie tyle naszarpalam przez te pare dni.

– Nie chcialas go przeprosic?

– No pewnie! W ogole z nim nie chcialam rozmawiac. Nauzeralam sie i tyle mam z tego… Bo on tak czekal, az sie zlamie! Nawet wygladal, jakby byl troche zmartwiony… Teraz sie sama sobie dziwie. Pamietaj, nie ma nic glupszego niz taka ambicja nie wiadomo po co!

Dolna wyjezdzaly samochody, ktore wyplataly sie wreszcie z korka przy szczatkach wozka. Trzy mlode damy zatrzymaly sie na chwile przy barierce i popatrzyly w perspektywe ulicy.

– Za skarby swiata nie pokaze sie wiecej w tej okolicy – powiedziala stanowczo Okretka. – Jeszcze mnie kto rozpozna jako przyjaciolke zbrodniarki.

– Glupie ludzie – mruknela Tereska z niesmakiem. – Mam wrazenie, ze chcieli mnie od razu rozszarpac na sztuki. Nikt nie spojrzal rozsadnie, co tam lezy w tej ruinie.

– Nikomu nie przyszlo do glowy, ze z takim krzykiem lecisz za wiaderkami i piaskiem.

– Kubly na smieci tez przepadly – powiedziala melancholijnie Basia. – Rozbestwiony tlum to jest straszna rzecz. Zywiol. No, ide po dziecko. Pozdrow rodzicow. I babcie. I w ogole wszystkich, kto ci tam wpadnie pod reke…

– Ona mowi chwilami bardzo madre rzeczy – powiedziala Okretka, patrzac za oddalajaca sie Basia. – Ja ja lubie. Pomozesz mi troche z tymi tobolami?

– Ostatnio nic innego nie robie, tylko komus pomagam z jakimis tobolami – oswiadczyla Tereska zgryzliwie. – Basi tez przed chwila pomagalam. Wozek okazal sie nadnaturalnie ruchliwy, ciekawe, co moze wykombinowac ta twoja dynia.

– Mam nadzieje, ze nic. Ja chce przezyc spokojnie chociaz jeden tydzien. Ja sie chce zaczac nudzic.

– W zeszlym tygodniu nie moglas?

– W zeszlym tygodniu przyjechal z Gdanska Zygmunt i najpierw byla straszna awantura, bo powiedzial, ze sie chce zenic…

– Na litosc boska! Przeciez Zygmunt ma dziewietnascie lat!

Totez wlasnie. Jakby mial dwadziescia dziewiec, toby nie bylo awantury. Myslal, ze matka i ojciec mu pozwola, ale jakos mu w koncu wyperswadowali. A potem byla jeszcze gorsza awantura o szpagat.

Tereska zaciekawila sie.

– Jaki szpagat? Nic mi nie mowilas.

– Mialam ci powiedziec, ale zapomnialam przez te przekleta klasowke z fizyki. Ojciec wrocil z miasta, a deszcz padal, pamietasz, caly zamokniety, zwlaszcza plecy, i powiesil swoja kurtke plecami do ognia w kuchni na krzesle, zeby wyschla. A potem wrocil Zygmunt, juz przekonany co do tego malzenstwa i tez zmokniety, wszyscy juz prawie spali, i powiesil swoje skarpetki, zeby mu wyschly, bo przyjechal tylko w jednych. Nie chcial prac, zeby nie robic halasu, i byly mokre, brudne i dziurawe. Z tym ze przywiazal je szpagatem do tej kurtki ojca na krzesle, do patki, i rano ojciec wstal, ubral sie w to i pojechal do pracy. Przejechal cala trase dziewietnastka i dopiero na koncu ktos mu zwrocil uwage, ze, prosze pana, panu z tylu cos wisi. I to byly te skarpetki, przywiazane szpagatem. Ojciec o malo apopleksji nie dostal. Bylby chyba Zygmunta udusil, jak wrocil, ale szczesliwie juz go nie bylo, bo pojechal z powrotem do Gdanska.

– Boso?

– Nie, w skarpetkach ojca. I ty chcesz, zebym ja sie nudzila!

– To nie ja chce, to ty chcesz. A propos, sluchaj, musimy zrobic karte plywacka i prawo jazdy.

Okretka omal nie upuscila dyni.

– Zwariowalas?

– Nie, obliczylam sobie, ze jesli dorwe jeszcze jedne korepetycje i jesli do konca roku bede oszczedzac, to bede mogla kupic kajak – skladak. I na wakacje poplyniemy Wisla do Gdanska albo na Mazury, albo na Kanal Augustowski, tam, gdzie sa te poziomki. Dosyc tego gnicia w nieruchawym bagnie, zacznijmy wreszcie zyc jak ludzie! Aha, i namiot.

Okretka przyjrzala jej sie z nie skrywana zgroza.

– I do tego ci jest potrzebne prawo jazdy?

– Nie, prawo jazdy na wszelki wypadek. Mozliwe, ze po nastepnym roku uda nam sie kupic motor i pojedziemy motorem. Obliczylam wszystko, to sa najtansze wakacje. Zarabiac mozemy po chlopach, przy zniwach i sianokosach, poza tym mozemy zbierac grzyby, lowic ryby i zbierac maliny.

Okretka poprawila dynie i popatrzyla przed siebie w dal.

– Zlowilas w zyciu jakas rybe? – spytala ostroznie po chwili milczenia.

Tereska kiwnela glowa i westchnela.

– Zlowilam. Nawet pare sztuk. Moj ojciec lowi, przeciez wiesz. Ze trzy lata temu, juz nie pamietam, gdzie to bylo, jakies takie srednie jezioro. Nie byly duze, ale taka jedna wielka jak kon mi sie urwala. Wiem, na czym to polega. A grzyby i zniwa mamy w malym palcu.

Okretka westchnela znacznie ciezej niz Tereska.

– Zaczynam sie modlic o tego Bogusia – powiedziala z zalem. – Dlaczego ten kretyn wyjechal? Gdyby tu byl, wydawalabys pieniadze na Bog wie jakie perfumy, na ciuchy, na fryzjera, nic bys nie zaoszczedzila i ja bym miala swiety spokoj. A w dodatku nie mialabys na nic czasu, ani na karte plywacka, ani na korepetycje, ani na prawo jazdy. Boze moj, Boze, za czyje grzechy ja tak cierpie?

– Czekaj, Pan Bog cie skarze, zrobisz cos glupiego i zamkna cie niewinnie do mamra – powiedziala Tereska, zirytowana. – Tam bedziesz miala swiety spokoj. Albo paraliz cie tknie na starosc i bedziesz miala spokoj w inwalidzkim wozku. Ze tez ci nie szkoda czasu na spokoj, nie przychodzi ci do glowy, ze zyjemy tylko jeden raz i nie zdazymy zrobic wszystkiego? Trzeba sie pospieszyc!

– Wcale nie chce zrobic wszystkiego! – zaprotestowala Okretka. – Wystarcza mi niektore rzeczy. Nie nalezy wymagac za wiele.

– Ale nalezy chciec za wiele, bo nigdy sie nie ma tego, czego sie chce, tylko zawsze troche mniej. Im wiecej sie chce, tym wiecej sie ma w rezultacie. A w ogole trzeba samemu, bo inaczej czlowiek jest uzalezniony. Wez Basie…

Dotarly juz do domu Okretki i nie zdajac sobie z tego sprawy zatrzymaly sie na podworzu, poprawiajac ciazace im okropnie produkty spozywcze. Po chwili usiadly na koslawej, chybotliwej laweczce, stojacej pod siatka.

– Basia ma racje, ze falszywa ambicja to najwiekszy idiotyzm swiata – oswiadczyla z uporem Okretka. – Ile ludzi zmarnowalo sobie zycie przez falszywa ambicje!

– To jest inna para kaloszy – odparla niecierpliwie Tereska. – Ale nie powinno sie dzialac pod przymusem. Ona sie musi pogodzic z mezem, bo sama sobie nie da rady, a jeszcze musi uzyskac przebaczenie za kubly do smieci. W rezultacie kubly do smieci decyduja o jej zyciu! Gdyby byla calkowicie samodzielna, moglaby sie z nim pogodzic albo nie, wylacznie dobrowolnie, bez wplywu czynnikow zewnetrznych. W tym wypadku akurat wiadomo, ze Basia jest awanturnica i Maciek ma racje, ale gdyby bylo odwrotnie, to co? Jak by wygladala z ta ambicja i uzaleznieniem od niego?

Перейти на страницу:

Chmielewska Joanna читать все книги автора по порядку

Chmielewska Joanna - все книги автора в одном месте читать по порядку полные версии на сайте онлайн библиотеки mybrary.info.


Zwyczajne zycie отзывы

Отзывы читателей о книге Zwyczajne zycie, автор: Chmielewska Joanna. Читайте комментарии и мнения людей о произведении.


Уважаемые читатели и просто посетители нашей библиотеки! Просим Вас придерживаться определенных правил при комментировании литературных произведений.

  • 1. Просьба отказаться от дискриминационных высказываний. Мы защищаем право наших читателей свободно выражать свою точку зрения. Вместе с тем мы не терпим агрессии. На сайте запрещено оставлять комментарий, который содержит унизительные высказывания или призывы к насилию по отношению к отдельным лицам или группам людей на основании их расы, этнического происхождения, вероисповедания, недееспособности, пола, возраста, статуса ветерана, касты или сексуальной ориентации.
  • 2. Просьба отказаться от оскорблений, угроз и запугиваний.
  • 3. Просьба отказаться от нецензурной лексики.
  • 4. Просьба вести себя максимально корректно как по отношению к авторам, так и по отношению к другим читателям и их комментариям.

Надеемся на Ваше понимание и благоразумие. С уважением, администратор mybrary.info.


Прокомментировать
Подтвердите что вы не робот:*