Mybrary.info
mybrary.info » Книги » Проза » Современная проза » Impresjonista - Kunzru Hari (читать книги онлайн регистрации .txt) 📗

Impresjonista - Kunzru Hari (читать книги онлайн регистрации .txt) 📗

Тут можно читать бесплатно Impresjonista - Kunzru Hari (читать книги онлайн регистрации .txt) 📗. Жанр: Современная проза. Так же Вы можете читать полную версию (весь текст) онлайн без регистрации и SMS на сайте mybrary.info (MYBRARY) или прочесть краткое содержание, предисловие (аннотацию), описание и ознакомиться с отзывами (комментариями) о произведении.
Перейти на страницу:

Za rogiem Pran widzi niecodzienna scene. Trzej postawni angielscy zolnierze o rumianych twarzach ida krok w krok za sikhijskim robotnikiem czolgajacym sie po ziemi.

– Ruszaj sie, brunatne scierwo! – wrzeszczy sierzant. Mezczyzna tlumaczy, ze tu mieszka, i pyta, czemu nie pozwalaja mu normalnie isc. Bialy nie wykazuje zadnego zrozumienia dla swojej ofiary.

– Stul pysk i na ziemie! No juz!

Ale to jego jedyna droga do domu. Czy musi to robic za kazdym razem? Jego zona boi sie wyjsc na ulice. Milosierny Bog wie, ze to nie w porzadku. W oknach pojawiaja sie jakies twarze. Po chwili znikaja. Dwaj mlodzi szeregowcy ida z drugiej strony i od czasu do czasu tracaja sikha karabinami. Jego biala kurta jest usmarowana nieczystosciami. Probuje ominac nastepna kupe lajna, ale sierzant wciska go butem w sam jej srodek. Mezczyzna w milczeniu czolga sie dalej.

Pran natknal sie na kolejna lekcje, tym razem podyktowana wiara generala w nietykalnosc kobiet, ktorej winien strzec kazdy mezczyzna. Niestety, nie wszyscy podzielaja jego zdanie. Na tej ulicy podczas zamieszek zgwalcono kobiete. Misjonarka panna Sherwood jechala na rowerze (typowa przekleta misjonarka; starala sie „zyc posrod swoich podopiecznych” i patrzcie, do czego ja to doprowadzilo), gdy motloch rzucil sie na nia. General odwiedzil ja w szpitalu Jubilee. Po tej wizycie wezbrala w nim zlosc. Widzial Angielke, slaba, sponiewierana Angielke, owinieta bandazami niczym mumia, balansujaca na granicy zycia i smierci. Chodzil tam i z powrotem po szpitalnym korytarzu przesiaknietym zapachem srodkow antyseptycznych i lamal sobie glowe nad odpowiednia kara. Przykladna. Wspolmierna do ogromu winy. W ramach przygotowan do publicznej chlosty polecil ustawic pregierz na srodku ulicy i wydal rozporzadzenie, ze wszyscy miejscowi, ktorzy chca tedy przejsc, musza to zrobic na czworakach. Skoro zachowuja sie jak zwierzeta, beda traktowani jak zwierzeta. Smieciarze i nosiwody unikaja tego miejsca. Jedynie zlapani w potrzask mieszkancy stawiaja czola zolnierzom. Rynsztoki pelne sa smieci i odchodow parujacych w skwarnym sloncu.

– Niech mnie diabli! – wola nagle jeden z zolnierzy. – A ty co tu robisz?

Pran z przerazeniem uswiadamia sobie, ze mezczyzna mowi do niego. Sierzant i drugi szeregowiec odwracaja sie w jego strone rownie zaskoczeni, jak ich towarzysz. Zaraz pojmaja go i kaza czolgac sie w nieczystosciach jak temu mezczyznie u ich stop. Pran nie potrafi wydobyc z siebie ani jednego slowa. Musi uciekac.

– Oszalales? – pyta sierzant. – Wracaj na stacje albo tam, gdzie cie zakwaterowali. Skad przyszedles?

Pran juz rozumie. Biora go za jednego z nich. Mimo potu, brudnych ubran nie zmienianych w trakcie pieciodniowej wedrowki, sposobu, w jaki trzyma glowe i rece, mimo przerazenia na twarzy, wzieli go za swojego.

– Dobrze sie czujesz, chlopcze? Gdzie sa twoi rodzice?

Pran nie moze sie odezwac. Mowa go zdradzi. A wtedy wychlostaja go przy slupie. Jak to mozliwe, ze nic nie zauwazyli? Czyzby byli slepi?

– Spojrz na mnie, chlopcze – mowi sierzant. W jego glosie pobrzmiewaja lagodne tony, stanowiace dziwny kontrast z ubrudzonym mezczyzna lezacym plackiem u jego stop. – Wszystko w porzadku? Jak sie nazywasz?

Pran potrzasa glowa bez slowa. Musi cos powiedziec. Czuje, jak kolor splywa z niego niczym pot. Tak bardzo pragnie, zeby pory jego skory sie zamknely. Zeby skora zastygla. Jak bialy marmur. Zeby stala sie nieprzepuszczalna. Stoi nieruchomo. Najdrobniejszy ruch moglby go zdradzic. Ale przeciez musi sie ruszyc. Inaczej zabiora go z soba.

Wskazuje palcem w strone dystryktu dla urzednikow i usilujac nasladowac intonacje Privett-Clampe’a, mowi:

– Ide tam. Wszystko w porzadku.

Zolnierze patrza na niego uwaznie. Mezczyzna grzebie w ziemi zrogowacialymi pietami.

– Wszystko w porzadku. Musze tam. Natychmiast. Zaczyna isc. Sierzant wola za nim:

– Uwazaj na siebie!

Pran odwraca sie i kiwa glowa. Stara sie nie biec, dopoki nie zniknie im z oczu za rogiem. Wtedy nic go juz nie powstrzymuje. Jego stopy prawie nie dotykaja ziemi. Serce wali mu jak mlotem. Mieszkancy Amritsaru patrza, gdy mknie obok nich z usmiechem szalenca na twarzy. Przepelnia go radosc. Nie mysli o czlowieku na ziemi. Kazdy sus oddala go od niego, z kazdym kolejnym jardem otwiera sie przed nim nowa przestrzen.

Teraz musi sie stad wydostac. Opuszczajac Fatehpur, nie mial konkretnego planu. Nie bardzo wierzyl, ze mu sie uda. Przez piec dni pokonal szmat drogi. I wreszcie zostal wessany przez to martwe miasto niczym wlos wsysany w odplyw angielskiej porcelanowej wanny. Nie moze tu zostac. Zabija go. Przystaje i pyta jakas przestraszona kobiete o droge na stacje kolejowa. Kobieta bez slowa wskazuje mu kierunek. Pran biegnie coraz wolniej i wolniej. Labirynt ulic urywa sie nagle. Pran widzi wyschle trawniki Aitchison Park. Za nimi zaczyna sie stacja i szeregi urzedniczych bungalowow.

Pran idzie ku bialym. Mimo szczesliwie zakonczonego spotkania z zolnierzami, dalszy marsz wymaga od niego wiele odwagi. Zblizajac sie do budynku dworca, widzi w oknach worki z piaskiem i angielskich zolnierzy przy stanowisku strzelniczym w samym wejsciu. Waha sie przez moment. Jak sie dostanie do srodka? Nie ma wyboru. To jedyny sposob. Nikt go jednak nie zatrzymuje.

Na dworcu klebi sie tlum czekajacy na ewakuacje. Won potu uderza w nozdrza Prana z sila piesci. Przestraszeni ludzie tlocza sie na peronach, w poczekalniach, w bufecie, w kasie biletowej. Czarna dziura z materia scisnieta do granic mozliwosci. Odor ich cial, nagle oddzielony od innych odorow Indii, wywiera wstrzasajace wrazenie. Jakby wstretny zapach jednego olejku zabijal aromat innych pachnidel. To zapach Anglikow – zacheta dla motlochu, dla potwora do ataku. Wiekszosc czekajacych to kobiety z malymi dziecmi. Koczuja tu pewnie od kilku dni. Kazda rodzina zaanektowala na swoj uzytek skrawek podlogi. Niektorzy oddzielili sie od sasiadow prowizorycznymi kotarami z dywanow i poscieli, kierowani instynktem, czysto europejskim instynktem dzielenia swiata, porzadkowania przestrzeni siatka poludnikow i rownoleznikow. Kazda rodzina ma na wlasnosc niewielkie rozowe terytorium, zaznaczone na mapie stacji kolejowej w Amritsarze.

Przedstawiaja soba zalosny widok. Dzieci niemrawo paletaja sie wokol matek o zacisnietych ustach i brudnych twarzach, ktore na pierwszy rzut oka wydaja sie maskami symbolizujacymi kleske i niepokoj, efekt dlugich godzin i dni spedzonych pod znakiem niedostatku wody, braku higieny i ciaglej obawy przed smiercia. Ale z bliska widac, ze mimo brudu oczy memsahib jasnieja. Ich polozenie je uszlachetnia. Jednoczy z Historia, z ich babkami zyjacymi w czasach rewolty sipajow, z symbolicznym losem Angielek w krajach tropikalnych: cierpiec i trwac na posterunku. Zamieniaja sie w anioly jakimi chca je widziec ich mezowie. Otoczone aureola swietosci. Warte, by przelewac za nie krew.

Kobiety budza w Pranie niemal taki sam strach, jak strzegacy ich zolnierze. Jest przeciez intruzem, podrzutkiem w gniezdzie. Stara sie nie zwracac na siebie uwagi, bolesnie swiadom, ze wokol nie ma ani jednego chlopca w jego wieku. Prawdziwi angielscy chlopcy sa daleko stad, w szkolach z internatem w Ojczyznie. Niektore kobiety zaczynaja bacznie mu sie przygladac, najwyrazniej usilujac go sobie przypomniec. Za kazdym razem, gdy Pran czuje na sobie czyjs wzrok, zmienia miejsce. Przez dluzszy czas stoi pod obdartym plakatem. ODWIEDZAJCIE BOMBA) – WROTA INDII.

Kiedy wydaje mu sie, ze ktos wlasnie rusza w jego kierunku, powietrze przecina ostry gwizd. Pran wychodzi na peron i widzi pociag wtaczajacy sie na stacje. Wszczyna sie zamet. Zolnierze rozprostowuja kosci i zeskakuja z wagonu towarowego zamienionego w sklad karabinow maszynowych. Zywnosc i reszte dostawy rozladowuja sikhowie, bacznie obserwowani przez swoich angielskich oficerow, gdy tylko znajda sie w bezposredniej bliskosci kobiet i dzieci. W zamieszaniu Pran wslizguje sie do wagonu. Wkrotce przed jego oczami przesuwaja sie pola uprawne. Pociag zmierza na poludnie.

Перейти на страницу:

Kunzru Hari читать все книги автора по порядку

Kunzru Hari - все книги автора в одном месте читать по порядку полные версии на сайте онлайн библиотеки mybrary.info.


Impresjonista отзывы

Отзывы читателей о книге Impresjonista, автор: Kunzru Hari. Читайте комментарии и мнения людей о произведении.


Уважаемые читатели и просто посетители нашей библиотеки! Просим Вас придерживаться определенных правил при комментировании литературных произведений.

  • 1. Просьба отказаться от дискриминационных высказываний. Мы защищаем право наших читателей свободно выражать свою точку зрения. Вместе с тем мы не терпим агрессии. На сайте запрещено оставлять комментарий, который содержит унизительные высказывания или призывы к насилию по отношению к отдельным лицам или группам людей на основании их расы, этнического происхождения, вероисповедания, недееспособности, пола, возраста, статуса ветерана, касты или сексуальной ориентации.
  • 2. Просьба отказаться от оскорблений, угроз и запугиваний.
  • 3. Просьба отказаться от нецензурной лексики.
  • 4. Просьба вести себя максимально корректно как по отношению к авторам, так и по отношению к другим читателям и их комментариям.

Надеемся на Ваше понимание и благоразумие. С уважением, администратор mybrary.info.


Прокомментировать
Подтвердите что вы не робот:*