Tomek na Czarnym L?dzie - Szklarski Alfred (читать бесплатно полные книги .TXT) 📗
W tej chwili Wilmowski ujrzal marynarza siedzacego na zwalonym pniu. Olbrzym, jak gdyby nic nie zaszlo, palil fajke. Obok niego przykucnal na ziemi Murzyn.
– A tobie co sie stalo? Wiec to tak bylo! – westchnal ciezko Wilmowski, przygladajac sie sincom marynarza. – Ze tez was obydwoch nigdzie nie mozna samych puscic!
– Czy Castanedo zyje? – krotko zagadnal Smuga.
– Uchowaj mnie Boze przed smiertelnym grzechem! – oburzyl sie bosman. – Zyje ten dran, ale zapowiedzialem mu, ze zlozymy meldunek Anglikom.
– Co powiesz o tym, Janie? – zafrasowal sie Wilmowski.
Smuga pomyslal chwile, a nastepnie oznajmil:
– Nie wiem, czy Castanedo bedzie probowal wywrzec zemste. Sadzac po wygladzie takiego silacza jak bosman, handlarz niewolnikow niepredko ochlonie po otrzymanych ciegach. W kazdym razie obowiazkiem naszym bylo przyjsc temu biedakowi z pomoca. Nie martwmy sie wiec teraz na zapas i dokonczmy pieknego dziela zapoczatkowanego przez naszych dwoch zuchow.
– Jestem tego samego zdania – rozchmurzyl sie Wilmowski. – Zapytaj, Janie, tego chlopca, skad pochodzi.
Po krotkiej rozmowie z Murzynem, Smuga poinformowal przyjaciol:
– Sambo nalezy do plemienia Galia zamieszkujacego zachodnio-polnocne rubieze Ugandy. Powiedzialem mu, ze czesc naszej trasy wiedzie w kierunku jego rodzinnych stron. Wyjasnilem rowniez, kim jestesmy i co tutaj robimy.
– Teraz, Tomku, pobiegnij po pana Huntera i przynies bosmanowi swieza koszule. Lepiej niech Kawirondo nie domyslaja sie zbyt wiele – polecil Wilmowski.
Wkrotce Tomek powrocil wraz z Hunterem. Tropiciel uwaznie wysluchal relacji Wilmowskiego i osobiscie porozmawial z Sambem.
– A to kanalia z tego Castaneda! Szkoda, ze pan nie wpakowal mu po prostu kuli w leb – gniewal sie Hunter, glaszczac po glowie drzacego Murzyna. – I to wszystko dzieje sie w dwudziestym wieku! Czy dal mu pan chociaz za to przyzwoita nauczke?
– Niech sie pan nie martwi, prosze pana – wtracil Tomek. – Twarz Castaneda wygladala jak surowy befsztyk. Ledwo trzymal sie na nogach. Mowilem przeciez, ze nikt nie dorowna sila panu Nowickiemu!
– Pocieszyles mnie troche, kochany chlopcze – rozchmurzyl sie Hunter. – Pomyslmy teraz, co mamy zrobic z Sambem. Droga do jego plemienia wiedzie przez kraj zamieszkiwany przez Murzynow Luo, ktorzy wzieli go do niewoli i sprzedali handlarzowi. Nie mozemy wiec tutaj zostawic biedaka wlasnemu losowi.
– Najlepiej zrobi, jezeli pojdzie z nami przez tereny Luo, a pozniej, gdy juz nic nie bedzie mu od nich grozilo, zboczy na polnoc – doradzil Wilmowski.
Hunter przetlumaczyl to Sambowi. Murzyn rzucil sie przed Tomkiem na kolana, wolajac lamana angielszczyzna:
– Sambo bardzo kocha duzego i malego buane i dobrego psa! Sambo rowniez pojdzie lowic dzikie zwierzeta! Pozniej Sambo pojedzie z bialym buana za wielka wode. Ojciec i matka zgineli w walce z Luo. Siostra i brat zabrani przez handlarzy. Maly buana nie wygoni od siebie biednego Samba!
– Musimy mu pomoc. Zabierzmy go, tatusiu! – zawtorowal Tomek.
– Kto wie, czy nie jest to w tej chwili najlepsze wyjscie? Dobrze, niech Sambo idzie z nami. Pozniej pomyslimy o jego dalszym losie – powiedzial Wilmowski ku radosci syna.
– A wiec sprawa zalatwiona. Czas juz na nas – przynaglil Hunter. – Pojawienie sie Samba w naszym towarzystwie wywola wsrod Kawirondo wiele komentarzy. Najlepiej niech Murzyn powie przy okazji, ze kupilismy go od Castaneda.