Tomek w grobowcach faraon?w - Szklarski Alfred (читаем полную версию книг бесплатно txt) 📗
– Ale tylko dzieckiem.
– Pokaz mi dziecko, ktore ma za soba tak smiale decyzje – upieral sie marynarz.
– Bardziej niemadre niz smiale, Tadku – ocenial Smuga.
– “Mierz sily na zamiary, nie zamiar podlug sil” [75] - zacytowal poete Nowicki.
– Zawsze jednak trzeba rozwazyc szanse powodzenia… Ale co ojciec o tym sadzi? – Smuga odwolal sie do sluchajacego ich w milczeniu duchownego. Ten zas odparl:
– Pan powiada: “Ktory krol, majac prowadzic wojne z innym krolem, pierwej siadlszy, nie pomysli, czy moze z dziesieciu tysiacami zmierzyc sie z tym, ktory z dwudziestu tysiacami ciagnie przeciw niemu? W przeciwnym razie, gdy tamten jest jeszcze daleko, wyprawiwszy poselstwo, prosi o warunki pokoju” [76] .
– Nie zgadzam sie, szansa jest zawsze – protestowal Nowicki. – Sami wiele razy stawialismy wszystko na jedna karte…
– Tylko wtedy, gdy nie bylo innego wyjscia – zaznaczyl Smuga. Tuz przed switem uslyszeli pukanie. Kopt wstal i otworzyl drzwi.
W progu stal maly czlowiek, szczelnie opatulony w galabije zakonczona na sposob marokanski kapturem, ktory scisle przylegal do glowy. Stal przez dluzsza chwile, wreszcie przemowil rwacym sie ze zmeczenia glosem:
– Ja… To ja, wujku!
– Patryk! – krzykneli rownoczesni Smuga i Nowicki, zrywajac sie z miejsc. Spod kaptura wylonila sie umorusana, piegowata twarz. Chlopiec podal duchownemu odzyskana kadzielnice, po czym utonal w ramionach przyjaciol. Gdy wszyscy sie uspokoili, Patryk rozpoczal opowiadanie. Szybko doszedl do najdramatyczniejszego momentu.
– To… Ja… uciekalem… Nie stracilem glowy, jak wtedy na statku. Wujek przeciez mowil, ze zawsze jest wyjscie i nie od razu trzeba skakac na glowe. Zobaczylem suszace sie rzeczy, to sie schowalem. Potem wybralem to, bo widzialem, ze jest najmniejsze… I tez gonilem… Sam siebie gonilem! I nie dogonilem! – opowiadal chlopiec z roziskrzonym wzrokiem.
Tymczasem Nowicki szepnal do Smugi:
– No i co zrobimy z tym… klopotliwym strojem?
– Przeciez to oczywiste, oddamy – rowniez szeptem odrzekl Smuga.
I tak zrobili. Pozniej zlozyli meldunek policji, dokad zaprowadzil ich koptyjski duchowny. Razem z dwoma egipskimi strozami porzadku wybrali sie do mieszkania na barce. Oczywiscie nie zastali nikogo. Oczywiscie sasiedzi niczego nie slyszeli i nikogo nie widzieli. I taki byl koniec niebezpiecznej przygody Patryka w Kairze.
Slawne miejsce mogli spokojnie zwiedzic dopiero nastepnego dnia. Koptyjski duchowny wprowadzil ich do kosciola i z czcia pokazal czworokatne wejscie, przez ktore po bardzo starych schodach mozna bylo zejsc do jaskini, gdzie w czasie wedrowki po Egipcie – jak glosi podanie – zatrzymala sie Swieta Rodzina. Obejrzeli nisze, w ktorej Dzieciatko Jezus spoczelo do snu i niewielka grote, zamieniona na krypte, wsparta na starych kolumnach. Zwiedzili pozniej polozone tuz przy kosciele, zalozone rok wczesniej, koptyjskie muzeum.
Mogli tez spokojnie porozmawiac z gospodarzem na interesujacy ich temat. Otrzymali od niego w darze koptyjskie krzyzyki i list polecajacy do przyjaciela pracujacego w poblizu Luksoru, gdzie wczesniej czy pozniej musieli dotrzec, jesli chcieli szukac w Dolinie Krolow. Wracali juz do domu, a Nowicki wciaz mruczal pod nosem.
– Niech to wieloryb polknie! Gdybym wierzyl w wedrowke dusz, pomyslalbym, ze to mlody Tomek wcielil sie w naszego Patryka… Wypisz, wymaluj…
[75] Fragment Piesni Filaretow Adama Mickiewicza.
[76] Z Ewangelii sw. Lukasza w tlumaczeniu ks. Jakuba Wujka, ktory jako jeden z pierwszych przetlumaczyl Biblie na jezyk polski (I wyd. 1599 r.). Lk 14, 31-32.