Tomek w grobowcach faraon?w - Szklarski Alfred (читаем полную версию книг бесплатно txt) 📗
Tymczasem Patryk rozpoczal wedrowke w dol. Wilmowski pociagnal lekko, potem mocniej za drabinke, chcac sprawdzic jej solidnosc. Wkrety, do ktorych byly przytwierdzone sznury lekko sie poruszyly.
– Patryku! Ostroznie! – krzyknal, widzac to, Smuga.
Chlopiec z niezwykla zrecznoscia schodzil po szczeblach. Od ziemi dzielila go juz niewielka odleglosc, gdy jeden z wkretow puscil i drabinka zachybotala gwaltownie.
– Jezus! Maria! – wyrwalo sie Wilmowskiemu. Chlopiec przylgnal do kolumny i na chwile znieruchomial.
– Wujku! Nie martw sie! Juz schodze!
I niewiele sobie robiac z niebezpieczenstwa, zesliznal sie na ziemie.
Smuga otarl pot z czola i zrobil grozna mine.
Tego dnia natychmiast wrocili do domu. Przeprowadzili z chlopcem meska rozmowe. Oczywiscie, obiecal poprawe i… juz nastepnego dnia buszowal po zamieszkanych przez uboga ludnosc waskich, malych i brudnych uliczkach w poblizu pochodzacych z czasow rzymskich, wykutych w skale, podziemnych, kilkupietrowych katakumb Komes-Szukefa. Nie trzeba dodawac, ze znowu zdarzalo mu sie znikac opiekunom z oczu.
Wreszcie wczesnym popoludniem ktoregos dnia Smuga oznajmil, ze wraca jego przyjaciel i moga mu zlozyc wizyte w siedzibie towarzystwa, gdzie pracuje. Jak opowiadal Smuga w 1891 roku grupa zakochanych w swoim miescie i jego przeszlosci mieszkancow Aleksandrii zalozyla, przy pomocy wloskich architektow, Muzeum Grecko-Rzymskie, gromadzace pamiatki z zamierzchlej przeszlosci: posagi, statuetki, portrety, nagrobki, sarkofagi, inskrypcje, a zwlaszcza monety. Mlodzi w wiekszosci ludzie, po zbombardowaniu miasta w 1882 roku i przejeciu wladzy nad Egiptem przez Anglikow, szukali sposobu wyrazenia swych patriotycznych uczuc. Ta sama grupa, kilkanascie miesiecy temu, zalozyla Aleksandryjskie Towarzystwo Archeologiczne [45] . Smuga dowiedzial sie o tym z listu, ktory czekal na niego w Londynie.
Towarzystwo miescilo sie w budynku na tylach muzeum. Obaj Polacy weszli do srodka. Smuga zapytal:
– Czy jest pan Abeer Szekeil?
– Mudir [46] jest w kawiarni – wyjasnil wozny – zaraz po niego pojde.
– No widzisz – westchnal Smuga – tak jest w tym kraju. Urzednik przychodzi, wiesza wierzchnia odziez na wieszaku i maszeruje do kafejki, gdzie czeka na interesantow.
Znalezli sie w duzej sali z oknami ozdobionymi drewnianymi okiennicami. Wokol staly gabloty ze starymi rzezbami, monetami, papirusami. Na scianach wisialy portrety badaczy starozytnosci. Smuga i Wilmowski z zainteresowaniem pochylili sie nad jedna z gablot. Nagle uslyszeli gardlowym glosem zadane pytanie:
– O co chodzi?
Odwrocili sie i ujrzeli starszego, szpakowatego, ubranego po europejsku Egipcjanina. Ten na widok Smugi przez chwile jakby sie zastanawial, a potem zawolal:
– Allah kerim! Bog jest madry! Salaam! Witaj!
Obaj ze Smuga wyciagneli w bok prawe rece, po czym mocno uderzyli dlonia o dlon, obejmujac sie jednoczesnie za ramiona. Wymieniali przy tym, przerywajac sobie nawzajem, wiele powitalnych slow.
– Na brode Proroka! To naprawde ty!
– Ja, Abeer, ja…
– Niech Allach pomnozy twoje zdrowie!
– I tobie niech przysporzy lask! Dostalem twoj list i przybylem!
– Sam prorok dal ci natchnienie! Po trzykroc badz pozdrowiony!
– Witaj i Ty! Salaaml.
Po wylewnym powitaniu, ktore zdumialo milczacego Wilmowskiego, nastapila ceremonia prezentacji i wszyscy trzej udali sie do pobliskiej kawiarni. Mimo ze znajdowala sie ona w europejskiej czesci miasta, a moze wlasnie dlatego, miala charakter na wskros arabski. Przy stolikach oczywiscie siedzieli jedynie mezczyzni. Wsrod nich Europejczycy, ale rowniez kilku tubylcow, w bialych galabijach i turbanach. Najbardziej egzotycznie wygladali ci w europejskich ubraniach i czerwonawych fezach. Wiekszosc palila nargile [47] . Abeer siegnal pojedna z dlugich, stojacych w szeregu fajek i gestem zachecil swoich gosci. Smuga odmowil i wyjal fajke, ale Wilmowski sie skusil. Na plomien glowki sypneli pachnacy proszek. Wonny dym przez dlugi, gietki, niemal metrowy cybuch i naczynie z woda docieral do ustnika, a potem do ust i pluc. Przy kazdym zaciagnieciu sie fajka smiesznie bulgotala.
“Bede mial czym pochwalic sie Tadkowi” – pomyslal Wilmowski, zaciagajac sie kilka razy. Kiedy odlozyli fajki, Smuga rozpoczal rozmowe.
– Zawsze podziwialem twoje, Abeer, umilowanie Egiptu.
– Na brode Proroka! Niech ci Allach wybaczy. Ty kochasz swoja ojczyzne, tak jak ja kocham swiatlo moich oczu, moje rodzinne miasto. Al-Iskandarija – dodal ze szczegolnym cieplem w glosie.
– Bardziej niz zone i dzieci – usmiechnal sie Smuga. – Znam kogos, kto tak bardzo kocha morze, ze nie chce sie zenic!
– To inna milosc, bracie.
Wilmowski byl szczerze zdumiony. Abeer zwrocil sie do Smugi, uzywajac slowa “bracie”, ktorego muzulmanie w zasadzie nie uzywali w stosunku do giaurow.
– Ale Aleks [48] to nie Egipt – konczyl swoja mysl Abeer. – Mowi sie nawet, jak w starozytnosci, Aleksandria przy Egipcie.
– Kochasz Aleksandrie jak zone, ale Egipt to matka – obrazowo stwierdzil Smuga. I dodal po dluzszej chwili, pykajac kilka razy z fajki:
– Ja tez kocham Egipt.
Zapadlo milczenie, ktore znowu przerwal Smuga.
– Potrzebuje pomocy, bracie. Abeer sluchal pilnie.
– Tak! Kocham Egipt i wiem, ze go obrabowuja. Szukam zlodziei okradajacych grobowce w Dolinie Krolow.
– To jedz do Doliny – odpowiedzial aleksandryjczyk.
– Pojade. Ale potrzebuje rady.
– – Pomocy… Rady… Nie chce wspolpracowac z Brytyjczykami – Abeer przestal mowic kwiecistym jezykiem ludzi Wschodu, mimowolnie przystosowujac sie do surowego stylu Smugi.
– Egipt na tym tylko traci. Jezeli juz wywozic, to oficjalnie. Przynajmniej wiadomo, kto i gdzie. Trzeba szukac rozwiazan prawnych. Panstwo nie moze tolerowac zlodziejstwa na tak szeroka skale.
Wilmowski milczal. To byla sprawa Smugi. Ale dziwil go kontrast miedzy dotychczasowa wylewnoscia i nagla nieufnoscia Egipcjanina. W koncu nie wytrzymal. Chwycil Abeera za reke i, patrzac mu prosto w oczy, powiedzial z naciskiem:
– Jestesmy uczciwymi ludzmi.
– Na brode Proroka – usmiechnal sie tamten – jezyk wasz jest jak serce dzwonu, ktorego dzwiek nie pozwala zasnac.
Zostali zaproszeni do domu Abeera na sniadanie, skad z listem polecajacym do Al-Habiszi, znanego aleksandryjskiego kupca, wlasciciela sklepu z antykami. Ten po kilku godzinach przeslal im przez poslanca wiadomosc: “Nie w Aleksandrii. Szukajcie w Kairze”.
– Dobre i to – podsumowal Smuga – poszukamy w Kairze. Abeer mowil, ze Al-Habiszi jest niezwykle prawym czlowiekiem. Osiagnelismy i tak bardzo wiele. Przelamalismy nieufnosc.
Wyslali jeszcze zebrane pieniadze i list do matki Patryka – telegram Smuga nadal jeszcze ze statku – wyjasniajac, ze zabieraja chlopca ze soba na wakacyjna wyprawe. I tak pozegnali Aleksandrie.
[45] Warto wspomniec o polskim wkladzie w odkrywanie zabytkow Aleksandrii. W latach 1960-1967 Polska Misja Archeologiczna odkopala tu najstarszy w Egipcie, pochodzacy z VI wieku, przepiekny teatr z bialego marmuru. Ekipa kierowal profesor Kazimierz Michalowski.
[46] Mudir (ar.) – tu: dyrektor.
[47] Nargile – fajka uzywana przewaznie na Bliskim Wschodzie (z perskiego – nargila – orzech kokosowy, z ktorego pierwotnie robiono lulki do nargilow), w ktorej dym przechodzi przez naczynie z woda i bardzo dlugi, gietki cybuch.
[48] Tak powszechnie, w skrocie, wyksztalceni Egipcjanie nazywaja Aleksandrie.