Sanety - Шекспир Уильям (электронные книги бесплатно TXT) 📗
98
Viasnoj my razyšlisia, ŭ toj pary,
Kali zjaviŭsia krasavik viasioły,
Kali i jon, i boh Saturn stary
Z viasnoj spiavali i vadzili koła.
Ni ptušak spieŭ, ni vodar viesnavoj,
Najlepšaj samaj, zichatlivaj kraski
Nie ŭziali ŭsio ž tki ŭłady nada mnoj,
Nie pamahli stvarać i bajać kazki.
Nie zachaplaŭ mianie ružovy cviet,
Nie miłavaŭsia ja lilejnym cvietam, —
Usio najlepšaje, što maje sviet,
Na ŭzor ciabie i stvorana susvietam.
Choć pačuvaŭsia ja, niby zimoj,
Ja ŭ kvietkach bačyŭ vobraz jasny tvoj.
99
Fijałcy ranniaj kinuŭ ja dakor,
Što vodar svoj jana ŭ ciabie ukrała,
Što siń vačej ŭziała ŭ ciabie na ŭzor
Dla ŭsich vałošak i dla ŭsich fijałak.
Lilei ŭziali bieliznu svaju
Ad ruk tvaich, vyniežnych, niezraŭnanych.
Ja soram ruž nijak nie utaju:
Ŭ ciabie ŭsie barvy ichnija zabrany.
Adna ŭ dadatak da ŭsiaho ŭziała
I vodar dziŭny ad tvajho dychannia.
Zatoje karu žorstkuju znajšła:
Ad slimaka jana napeŭna zvianie.
I kolki b kvietak ja ni bačyŭ dzie, —
Što-niebudź kožnaja ŭ ciabie kradzie.
100
Dzie muza? I čamu maŭčyć jana
Ab tym, chto daŭ usiu mahutnasć joj?
Ci, moža, la čužoha dzie akna
Składaje spieŭ nikčemnasci jakoj?
Viarnisia! Stań i spievam adpłaci
Tamu, chto daŭ natchniennie ŭ lepšy vierš,
Mastactva daŭ, što nas viadzie ŭ žycci,
Dziela jakoha ŭ sviecie ty žyvieš.
Uvažna ŭhledźsia ty ŭ jaho čało.
Kali zaŭvažyš zmorščki dzie na im,
Paŭstań na čas, na ŭsiu niapraŭdu, zło,
A za razboj — klajmi piarom svaim.
Prasłaŭ chutčej adviečnuju krasu,
Pakul nie ŭzniaŭ čas sierp svoj i kasu.
101
Hareznica! Našto marudziš ty,
Nie narysuješ lubaha majho
Z usim dabrom, z zichcienniem pieknaty,
Čyjo sviatło i na ciabie lahło?
Ty adkažy: niaŭžo, na tvoj pahlad,
Nie treba cnocie anijakich farb,
A ałavok niaŭžo zusim nie vart
Uviekaviečyć hety dziŭny skarb?
Niaŭžo krasa tady i pryhažej,
Kali jaje krasoj nie nazavieš?
Choć załaty joj stvorać maŭzalej,
A viečnasć dasć joj tvoj cudoŭny vierš.
Kab čas nastupny bačyŭ pryhažosć,
Jahony vobraz daj takim, jak josć.
102
Lublu, ale, badaj, maŭču pra toje,
Lublu macniej, a skaža chto — słabiej.
Toj pradaje pačuccie załatoje,
Chto pra luboŭ kryčyć la ŭsich dzviarej.
Pačatak byŭ i ŭ našaha kachannia,
Ciabie vitaŭ ja piesniaju svajoj,
Jak Fiłamiel, ad zmroku da svitannia,
Pakul nie pryjdzie leta za viasnoj.
I nie tamu, što leta horš pradviesni,
Kali noč moŭkła, słuchajučy spieŭ.
Uvosień les uvieś spiavaje piesni,
Akordy dzikija zlatajuć z dreŭ.
Zamoŭk i ja, padobna Fiłamieli,
Kab piesni cichija pryvabu mieli.
103
Jakaja muza biednaja maja,
Kali joj treba praspiavać ab tym,
Chto lepš chvalenniaŭ našych udvaja
U naturalnym vyhladzie svaim.
Nie dakaraj, kali zamoŭkniem z joj.
U lustra hlań. Abličča ŭbačyš tam,
Jakoje nadzvyčajnaj pieknatoj
Vyšej taho, što ja davaŭ ci dam.
Vialiki hrech pryniaŭ by na dušu,
Svajoj chvałoj zabłociŭšy krasu.
Ja vobraz tvoj nie ŭ vieršy zapišu,
Ja lepš jaho u sercy praniasu.
Papraŭdzie, lustra bolš tabie daje,
Čym tvory mohuć pieradać maje.
104
Ty dla mianie starejšaju nie stanieš,
I ŭ pieršy dzień, i sionnia — ty adna,
Choć try zimy zryvali z dreŭ ubranni,
Jakija im prynosiła viasna,
Choć try viasny zmianilisia na lety,
Za letam vosień žoŭtaja išła,
Byŭ trojčy krasavik viasnoj sahrety, —
A ty — ŭsio, jak i ŭ pieršy dzień, była.
Na žal, krasa znikaje pakryjoma,
Jak niknie cień ad soniečnych hadzin.
Pryvabnasć, što zdajecca nieruchomaj,
Niabačny vokam maje ruch adzin.
Pakul jašče ty nie była na sviecie,
Byŭ roskvit i zachod u kožnym lecie.
105
Luboŭ maja nie idałapakłonstva,
A moj kachany idałam nie josć,
Choć pra jaho, jamu piaju biaskonca,
Jahonuju ŭsłaŭlaju pryhažosć.
Siahonnia, zaŭtra, jon usio pryhožy,
Jon budzie viečna ŭ charastvie takim.
Tamu i vierš moj biez jaho nie moža,
Piaje pra adnaho, žyvie adnym.
Krasa, Pryjaznasć, Cnota mnie tak luby,
Krasu, Pryjaznasć, Cnotu słaŭlu ja.
Jany — jak koła, u jakim ja ŭsiudy
I u jakim usia luboŭ maja.
Krasu, Pryjaznasć, Cnotu — ŭsie try siły
Žyccio ščasliva ŭ im adnym złučyła.
106
Kali u chronikach starych časoŭ
Čytaju ja pra rycaraŭ i łedzi,
Jakija znali charastvo, luboŭ,
Žyli, zmahalisia, ŭmirali niedzie, —
Tady zdajecca, što u sprobach tych
Skazać pra ruki, ŭsmieški vusnaŭ, vočy
Najlepšy kožny z piesniaroŭ starych
Namalavać tvoj dziŭny vobraz choča.
Ty — nadzvyčajny charastva uzor.
U tvorach ich — tvoj cień adlustravany:
Ciabie nie bačyŭšy, chto daŭ by ŭ tvor
Tvoj čaraŭničy vobraz niezraŭnany?
A my, sučasniki, choć bačyć možam,
Skazać nie možam dobra ab pryhožym.
107
Ni pradčuvanni, ni praročy duch,
Što adkryvaje dzień nastupny svietu,
Nie viedajuć, nie skažuć, ci dajdu
Z taboj, luboŭ, da vyznačanaj mety.
Jak miesiac projdzie praz zaćmienni ŭsie,
Z svaich praroctvaŭ Aŭhur sam smiajecca.
Nastupny dzień ziamli ŭsioj mir niasie
Pad zasienniu alivavaha vieccia.
Tak i luboŭ maja: ŭ vianku nadziej
U viečnasć projdzie cieraz vierš sardečny.
Smierć strašnaj moža być dla tych ludziej,
Jakija z ciemry nie vychodziać viečna.
Moj hordy, niepakorny, ščyry vierš, —
Ty despataŭ usich pieražyvieš!